piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 5 - W przededniu nowej wojny

Kiedy Maryse zobaczyła w jakim stanie wróciły jej dzieciaki, złapała się za głowę i pogoniła wszystkich do skrzydła szpitalnego. Chwilę później zjawiła się tam razem z Robertem, który zabrał się nastawianie Jace'owi ramienia.

-Nie wierzę, że załatwiła was tak grupka podrzędnych demonów.- powiedziała Maryse, podając Isabelle kubek z jakimś parującym napojem.- Pomoże na gardło.- powiedziała.

-Właściwie, to my załatwiliśmy ich.- przypomniał Jace. Zamierzał dodać coś jeszcze - pewnie stwierdzenie, że rany to tylko część ich przeznaczenia, albo coś w tym guście -, ale zamiast tego krzyknął głośno, kiedy jego ramię wskoczyło z powrotem na swoje miejsce.- Mogłeś... mnie chociaż ostrzec.- wystękał przez zaciśnięte zęby.

Robert tylko uśmiechnął się przepraszająco.

-Były z nimi wampiry.- Clary, którą wcześniejsza potyczka przysporzyła tylko o kilka siniaków, wzięła na siebie opowiedzenie, co się wydarzyło. Powiedziała jak szli a demonicą z Pandemonium i jak wyraźnie próbowała zaciągnąć ich w ślepy zaułek oraz o samej zasadzce. Na koniec zapytała:- Czy coś się stało z Porozumieniami? Chyba nie zostały zniesione po ostatniej wojnie?

-Nie, skąd.- Maryse pokręciła głową, a Robert uzupełnił jej wypowiedź:

-Zawsze znajdzie się dezerter, którego nie obchodzi prawo.

-Ale to nie był jeden dezerter.- zaprotestował Jace.- Wręcz przeciwnie, wyglądali na zorganizowaną grupę i w dodatku byli w zmowie z demonicą, która wywabiła nas z klubu i jej kolegami. Gdyby trafiła na jakąś mniejszą czy mniej doświadczoną grupę niż my, to mogłoby się skończyć śmiertelnie.

-Zastanawiam się...- Maryse przerwała, żeby zebrać myśli, po czym wymieniła z Robertem porozumiewawcze spojrzenia. Najwyraźniej tych dwoje miało jakiś sekret i właśnie rozważali czy informowanie nastolatków jest konieczne. W końcu skapitulowali po ponaglającym "No wykrztuście to wreszcie" ze strony Jace'a.- To może mieć jakiś związek z ostatnimi atakami na Nocnych Łowców.

-Były ataki na Nocnych Łowców?- Simon wytrzeszczył oczy.

-Kilka pojedynczych jednostek zostało napadniętych na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy. Większość zginęła na miejscu na skutek odniesionych ran.- wyjaśnił zwięźle Robert.- Rany wskazują na demony, jednak nie wiadomo tak naprawdę kto ich zaatakował ani z jakiego powodu. To zaczęło się jeszcze za życia Sebastiana, więc Clave z góry zrzuciło to na niego i Mrocznych, ale... minęły dwa miesiące, armia Mrocznych już nie istnieje, a ataki nadal mają miejsce. 

-Nic nie mówiliśmy, żeby was nie martwić. Należała się wam chwila spokoju po ostatnich wydarzeniach.- dodała Maryse.

-Świetnie.- jęknęła Clary.- Po prostu cudownie. 


----------


Renata wróciła do domu tak jak zapowiadała - nad ranem. A konkretniej o czwartej. Duch sąsiadki wciąż stał na korytarzu, ale na szczęście nie próbował rzucić się jej do gardła, a gdy weszła do przedsionka, w mieszkaniu było ciemno. Zajrzała do pokoju brata. Jun spał rozwalony na łóżku, razem ze swoim mopsem - Keo. Jednak niedopita, jeszcze letnia kawa, którą brunet zostawił w salonie razem ze stosem innych śmieci świadczyły o tym, że położył się całkiem niedawno.

Ren pokręciła głową z politowaniem. Zawsze tak było - chodził spać o niemożliwych godzinach, a potem miał pretensje, że nie idzie go obudzić.

Wyszła z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi i skierowała się do swojego. Postanowiła zostawić sobie prysznic na później i od razu przebrała się w piżamę i wskoczyła pod pierzynę, ale nie zasnęła od razu. Była na to zbyt rozbudzona i wciąż jeszcze przeżywała dzisiejszą noc z dziewczynami. Oczywiście nie mogło się obejść bez piwa, ale Reni nie wypiła go wiele z powodu naturalnej niechęci do smaku alkoholu. No i musiała jakoś wrócić do domu, a wolała nie pomylić kierunków przez procenty we krwi. Poza tym, bawiły się naprawdę wyśmienicie - oglądały seriale, filmy, grały w planszówki i w butelkę. Dodatkowo Mitsu zrobiła im tak szałowe paznokcie, że Renata postanowiła już nigdy ich nie zmywać. Choćby się starała, nie da rady odwzorować tego arcydzieła.

Nagle jej myśli uciekły w zupełnie innym kierunku - do białowłosego chłopaka, którego spotkała wieczorem. Oczywiście "spotkała" to pojęcie względne, bo w rzeczywistości na niego wpadła, ale nie zmienia to faktu, że nigdy nie była tak blisko Nocnego Łowcy. Dosłownie. 

Zawsze ją fascynowali, jak wszystko w Świecie Nocy. Miała znajomego, który był Nocnym Łowcą - zawsze nosił ubrania z długim rękawem i nie rozbierał się jeśli nie było to konieczne, jednak zdarzało jej się zauważać wyblakłe runy na jego ciele. Nie raz chciała o nie zapytać, ale za każdym razem się powstrzymywała. Akira nie miał pojęcia, że Reni ma Wzrok. Musiałaby mu wyjaśnić skąd wie o Świecie Nocy, czego nie chciała robić. To była jej tajemnica, która w dodatku zniszczyła już wiele przyjaźni, które udało jej się zawiązać. Gdyby Akira się dowiedział, nie patrzyłby na nią tak jak zwykle.

Nocny Łowca, którego spotkała dzisiaj wyglądał jakby chciał uchodzić za zwykłego Przyziemnego. Miał zwyczajne ubrania i żadnych widocznych run, a w dodatku uciekł, gdy Renata zorientowała się kim jest. Nie żeby to o czymkolwiek świadczyło. Niektórzy ludzie mają po prostu wszystkie swoje lęki wypisane na twarzy, a całą swoją przeszłość odbitą w oczach. Tamten mężczyzna miał piękne oczy. Smutne i naznaczone śladami tragedii. Ciekawe...

-Czy możesz już przestać dywagować nad oczami obcego typa, któremu wpadłaś pod nogi na przystanku autobusowym? Słuchać się tego nie da.- Tym głos jej anioła stróża, choć wciąż nieziemsko piękny, naznaczony był nutą ironii.

-Mam siedemnaście lat, nie zabronisz mi marzyć o facetach.- odpowiedziała, podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzała na białą postać opartą o parapet, wyraźnie wyróżniającą się z mroku, panującego w pokoju.- Tak działa bycie nastolatką, nic na to nie poradzisz, Netaronie.- dodała, posyłając mu przepraszający uśmiech.

-Bawi cię to?

-Nie.- odpowiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej. Jeśli Netaron był w jakimś stopniu zażenowany jej zachowaniem, to nie dał tego po sobie poznać.

-Mężczyzna, którego spotkałaś był dawniej bardzo niebezpieczny.

-Był?- Skrzyżowała nogi i usiadła przodem do niego, uważnie słuchając. Netaron dość często dzielił się z nią swoimi spostrzeżeniami, jednak rzadko wypowiadał się na temat osób trzecich. Uważał, że Renata powinna poznawać ludzi sama, a nie z pomocą anioła stróża, bo to nie leżało w jego obowiązkach.

-Nie sądzę, aby chaos i zniszczenie nadal siedziały mu w głowie.- odparł wymijająco.

Przez chwilę dziewczyna w ciszy kontemplowała jego słowa. Z chęcią dowiedziałaby się więcej, ale anioł i tak by jej nie powiedział. Nie było co się wysilać.

-Spotkam go jeszcze?- zapytała, w końcu układając się do snu.

-Może.

Chwilę później zasnęła.
_______________________
*oglądają Króla Juliana*
Bella: Czaaaroodzieeejskiee naasioonkaa~ :3
Will: O.o?
Bella: Król Julian tak śpiewał! Hahaha XD
Will: W pierwszej chwili myślałam, że chodzi ci o inną wersję plastikowa biedronko.
Bella: Jak zaśpiewałam to też mi się skojarzyło xD
Will: Boże, jak lemury dostaną w łapki kawę to się może źle skończyć >.>
Bella: Och, bejbe jest moc! XD
Will: ... nie pij już więcej ._. Za dużo ci tego Tymbarka nalałam ._.

1 komentarz:

  1. Oooooooooooo...
    Uuuuuuuuuuuu...
    Supi rozdział 😊
    Weny i czekam na następny
    Pozdrawiam RosalieIris 😊

    OdpowiedzUsuń