niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 2 - Wzrok

Renata już wcześniej splotła włosy w niechlujny warkocz, żeby nie leciały jej na oczy i teraz tylko szastała nimi na lewo i prawo, kiedy biegała po domu, szukając swoich rzeczy. Wrzuciła do torby portfel, telefon i kluczyki od mieszkania. Szybko zasznurowała buty i rozpoczęła poszukiwania kurtki. 

-Jun, wychodzę!- krzyknęła, do płaszczącego tyłek na kanapie brata. Na kolanach miał gitarę, a wokół leżały pomięte kartki. Czyżby mały kryzys twórczy?

-Dokąd? - zapytał, nawet nie podnosząc na nią wzroku.

-Do Mitsu. Razem z Aki i Hisą urządzają babski wieczór i zostałam zaproszona.

-To te twoje koleżanki z liceum?- W jego głosie nie było ani krzty zainteresowania. Pewnie za minutę zapomni, że Reni cokolwiek mówiła. 

-Tak. Wrócę nad ranem.- zapowiedziała.

-Spoko, ale zadzwoń koło północy. I jak będziecie grały w butelkę po pijaku to nagraj to dla mnie, dobrze?

-Wiem, co ci chodzi po głowie. Zapomnij.- upomniała go rozbawionym tonem i wyszła z ich wspólnego mieszkania, nie czekając na odpowiedź.

Jak na złość winda nie działała od wczoraj z powodu jakiejś usterki technicznej i jeszcze jej nie naprawiono. Reni zmuszona więc była wybrać klatkę schodową, choć unikała ostatnimi czasy jak ognia. Nie dlatego, że była leniwa. Unikała schodów ponieważ niedawno zadomowiła się na nich zjawa.

Na czwartym piętrze mieszkało pewne młode małżeństwo. Niestety, kobieta zmarła tragicznie w wypadku samochodowym trzy tygodnie temu. Od tamtej pory jej duch nieustannie czuwał na klatce przed wejściem do swojego dawnego mieszkania. 

Renata nie lubiła koło niej przechodzić. Ciężko było przejść obok osoby, do której jeszcze miesiąc temu chodziło się na ciasto i kawę i udawać, że się jej nie widzi.

-Czemu ona dalej tam stoi?- zapytała cicho, gdy wyszła już przed budynek. 

-Czeka. Prędzej czy później będzie musiała odejść.

Westchnęła i ruszyła na przystanek. Chciała pomóc, ale niby co mogłaby zrobić? Nie mogła przywrócić jej życia. Z niedawnej rozmowy z jej mężem dowiedziała się, że jest w trakcie pakowania rzeczy i niedługo wróci z powrotem do domu rodziców. Ponoć nie może znieść mieszkania w tym miejscu bez niej.

-Ona pójdzie za nim. Nie będziesz już musiała się tym przejmować.

-Marne pocieszenie.- odparła.

Renata miała Wzrok, ale nie ten normalny, którym czasem mogą pochwalić się niektórzy Przyziemni. Poza Światem Nocy Renata widziała również wszystko to co przekraczało ludzki umysł. Istoty niematerialne takie jak duchy, zjawy, demony... i anioły. Mama mówiła jej, kiedy była mała, że jest to dar, przekazywany przez jej przodków z pokolenia na pokolenie, bardzo cenny i dlatego powinna go trzymać w tajemnicy. Teraz Reni rozumiała, że chciała ją w ten sposób ochronić. 


Mówi się, że bardzo małe dzieci mogą widzieć anioły, ponieważ są czyste, niewinne i ufne. Z wiekiem traci się tą umiejętność, zapomina się o ich istnieniu. Ona nie zapomniała. Widzi je nadal, nawet może z nimi rozmawiać. Oczywiście, nie miała okazji rozmawiać z wieloma z nich, ale z Netaronem - swoim aniołem stróżem - często potrafiła prowadzić długie konwersacje na ponadczasowe tematy. 

Są wszędzie, przybierają różne formy i postacie. Jednak, chociaż obserwowała je latami, jej ludzki umysł nie byłby w stanie opisać wyglądu zewnętrznego żadnego z nich. Kiedy była w przedszkolu wszystkie dzieci uważały ją za dziwaczkę. Dopiero później nauczyła się, że ze Wzrokiem jest tak samo jak z polityką - nie rozmawia się o nim w towarzystwie.

Mama Renaty była Polką, natomiast jej tata pochodził z Japonii. Poznali się, kiedy Marta pojechała do Tokio na wymianę i utrzymywali ze sobą kontakt przez rok, zanim znowu się spotkali. Tym razem zaiskrzyło między nimi na dobre. Związki na odległość są trudne, kiedy dwie osoby mieszkają w innych miastach, a co tu dopiero mówić o innych kontynentach. Ale podołali. Ostatecznie postanowili zostać w Polsce.

Reni miała kiedyś starszego brata, jednak zmarł na długo zanim ona zdążyła się urodzić, więc była wychowywana jako jedynaczka. Nie wyrosła jednak na rozpuszczoną pannicę czy totalnego odludka. Wręcz przeciwnie, była miła, uczynna, odpowiedzialna i nade wszystko nie lubiła wyciągać rzeczy od innych - wolała na nie sama zapracować. Zawsze była aż zbyt ufna - nie raz się na tym przejechała - i patrzyła na świat przez różowe okulary.   

Przynajmniej do śmierci rodziców. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miała dwanaście lat.

Wtedy sprawy zaczęły się komplikować. W Polsce nie było nikogo kto mógłby - i przede wszystkim chciałby - zaopiekować się małą sierotą. Nie miała dziadków ze strony mamy, a tych ze strony taty spotkała tylko raz w życiu. Miała za to wujków, tutaj w Japonii, mieszkających jakieś dwie godziny drogi od stolicy. Reni dostała wybór: przeprowadzić się na drugi koniec świata, albo trafić do sierocińca. Nie było nad czym się zastanawiać. Przyjaciółka Marty wykazała resztki dobrej woli i pomogła jej z zapakowaniem rzeczy. Zaproponowała również Renacie przyjazd do Polski na wakacje, ale dwunastolatka od razu wiedziała, że nie mówi tego szczerze, a jedynie z sympatii do jej matki. Prawnik rodziców został zobowiązany, żeby zabrać Ren na lotnisko i - ponieważ lot był z dwoma przesiadkami - odstawić bezpiecznie w ramiona wujków w Japonii. 

Przez następne dwa tygodnie była kompletnie rozbita. Nie odzywała się do nikogo, w ogóle nie wychodziła z pokoju. Ciocia chyba się trochę martwiła. Z kolei wujek - starszy brat jej ojca - twierdził, że to normalne i z czasem przejdzie. Nie przechodziło. Potrzebowała jakiejś odskoczni. Kogoś kto przywróciłby ją do codzienności, z której została wybita... I wtedy z mini-trasy koncertowej wrócił Jun - kuzyn, którego przez ciągły brak czasu znała jedynie z bardzo okrojonych opowieści ojca. Pojawił się w życiu Renaty jak huragan, non stop ciągnąc ją za włosy i ciągłym gadaniem zmuszając do rozmowy. Wyciągał ją z pokoju i zabierał na sushi do swojej ulubionej restauracji, zmuszał ją do poznawania swoich przyjaciół. Był złośliwy, zboczony, kapryśny i nigdy nie miał czasu, żeby pomóc w sprzątaniu, a mimo to, nie dało się go nie lubić. Z czasem stał się dla dziewczyny jak rodzony brat. Zresztą z wzajemnością.

-Ren- Melodyjny głos przerwał jej rozmyślania.- Musisz wysiadać.

Faktycznie. Przez zamyślenie nie zauważyła, kiedy autobus zatrzymał się na odpowiednim przystanku. Wyskoczyła z niego dosłownie w ostatniej chwili. Niestety, z rozpędu wpadła na jakiegoś faceta.

Ups.
___________________________
Will: Mam wrażenie, że fragment o przeszłości Renki zajmie więcej niż rozdział 1 i prolog razem wzięte.

Bella: Tym lepiej!

Will: No w sumie... Jonathana i Clary znają wszyscy, a Renaty nie zna nikt...
Bella: Hahaha :D 
Will: Trzeba nadrobić sześć tomów książki! >.>
Bella: *leje ze śmiechu*  

4 komentarze:

  1. Ciekawe jaką odegra rolę w tym wszystkim... Ciekawe czy same o tym wiecie xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że wiemy x3
      Fabuła jest już zaplanowana na kolejne dwadzieścia rozdziałów :D

      Usuń
  2. Czytam i chce iść do kolejnego rozdziału... A tu brak strzałki. Moje ogarnięcie... Jestem fanką Darów od 7h(?), a Wasze opowiadanie bardzo mnie zainteresowało.
    Weny życzę i czekam na nexta 😉
    Pozdrawiam RosalieIris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD Skąd ja to znam x3 Też często cierpię na brak strzałki xD
      Rozdziały będą co 4 dni, więc zapraszam jutro ^^

      Usuń