niedziela, 27 sierpnia 2017

Rozdział 27 - Fire in my bones [cz.3.]

Wszyscy zawsze powtarzali jej, że wygląda dokładnie tak jak mama, ponieważ miała jej włosy, kolor oczu i szczupłą sylwetkę. Nie do końca się z tym zgadzała. Mimo, że tęczówki miała szaroniebieskie to sam kształt oczu odziedziczyła po ojcu. Podobnie jak nos - prosty, podczas gdy jej mama miała lekko zadarty - i kości policzkowe. Zamiłowanie do przedmiotów ścisłych również musiało pochodzić od taty, pamiętała, że mama nie znosiła odrabiać z nią matematyki. Pisała za to wiersze - Reni doskonale pamiętała dzień, w którym udało jej się dokopać do starego pamiętnika matki przepełnionego poezją i krótkimi nowelami. 
Im Renata była starsza, tym więcej dostrzegała w sobie cech po obojgu z nich. Potrafiła godzinami stać przed lustrem i zastanawiać się które z rodziców obwiniać za taki a nie inny - jej zdaniem niezbyt urodziwy - kształt bioder, czy dłoni.
I teraz kiedy siedziała naprzeciwko Netarona - Arona - wiedziała, że mogłaby w jego przypadku robić dokładnie to samo.
-Jesteś moim bratem.- To nawet nie było pytanie. Cokolwiek anioł by teraz nie powiedział, wiedziała, że ma rację.
Kącik jego ust uniósł się odrobinę, a Reni była w stanie myśleć tylko o tym, że dokładnie ten sam uśmiech widziała lata temu na twarzy ojca.- Chyba raczej byłbym twoim bratem. Trochę się rozminęliśmy, nie?
Aron. Jej brat, który zmarł dwa miesiące po urodzeniu na niewydolność serca.
-Od początku wiedzieliśmy, że umrze.- przypomniała sobie odpowiedź matki, kiedy jako mała dziewczynka spytała co się stało z jej bratem.- Był zbyt słaby, zbyt chorowity. Pytanie nie brzmiało czy, tylko kiedy. Tych kilkadziesiąt dni, które spędziłam z twoim bratem były najszczęśliwszym okresem w moim życiu. Nadal za nim tęsknię.
Potem nigdy już nie prosiła o "braciszka lub siostrzyczkę". Nie miała odwagi. Szukała przyjaciół w szkole, ale ciężko przetrwać w europejskiej podstawówce, kiedy ma się skośne oczy i cały czas mówi się o aniołach. W końcu dała sobie spokój... i zaczęła nieśmiało podejmować próby nawiązania znajomości ze swoim aniołem stróżem. Już dawno zauważyła, że Netaron zawsze zdawał się być tylko odrobinę starszy od niej, ale myślała, że to celowy zabieg mający wzbudzić w niej większe zaufanie. Ale może nie do końca.
Gdyby żył byłby teraz jakieś... trzy lata starszy ode mnie?
-Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?- zapytała smutnym tonem, wyrzucając sobie w myślach, że nie zorientowała się wcześniej.
-A co by to zmieniło?- odpowiedział pytaniem.
-Pewnie... pewnie patrzyłabym teraz na ciebie inaczej.- wyznała. Netaron zawsze był jej bliski, owszem. Znajdował się gdzieś pomiędzy najlepszym - zmyślonym, warto dodać, ponieważ nikt poza nią go nie widział - przyjacielem, a cieniem podążającym za nią krok w krok, ale nie robiącym nic pożytecznego. Był olbrzymią częścią jej życia, ale nie był jej bratem. To miejsce zostało zajęte przez kogoś innego. Tak jak Renata powiedziała wcześniej Jonathanowi - nie czuła więzi z Aronem, a więź z Netaronem działała na zupełnie innych zasadach. Mimo, że obaj byli jedną i tą samą osobą.
-Widzenie aniołów jest wystarczająco niewinne, aby uchodzić za coś normalnego wśród dzieci. Gdybyś w zerówce opowiadała, że rozmawiasz ze swoim zmarłym bratem nie byłoby już tak kolorowo.- odparł Netaron.
Reni nie wiedziała czy ma to uznać za żart, czy wziąć na poważnie, więc postanowiła nie odpowiadać.
-Więc... jeszcze raz, jak działa ten "nasz przypadek".- spróbowała przywrócić rozmowę na poprzedni tor. Wciągu kilkunastu minut dowiedziała się nie tylko, że jej anioł stróż za życia był - byłby - jej bratem, ale także, że sama jest aniołem i jakoś wcześniej tego nie zauważyła. To było naprawdę wiele do przetrawienia,  a czuła, że ta rozmowa jest jeszcze daleko od końca.- I poproszę jakieś ładne wyjaśnienie, najlepiej jakbyś mi to rozrysował na kartce.
Netaron mruknął, ale po kartkę nie sięgnął.- W takim razie powinienem zacząć od końca.- Odchylił się na krześle i zarzucił nogę na nogę.- My, anioły, jesteśmy istotami eterycznymi, przez co bardzo trudno jest nas zabić. Zazwyczaj nie wdajemy się również w otwartą walkę, więc nasi wrogowie nie mają nawet okazji spróbować swoich sił. Ale czasem...- Tutaj westchnął cicho.- Czasem to... nie do końca się udaje.
Reni przytaknęła, że rozumie. Netaron przeszedł dalej.- Od początku stworzenia wielu z nas również... zmieniło strony, jeśli wiesz o czym mówię.- Kolejne przytaknięcie.- Dlatego i z wielu innych powodów nie możemy sobie pozwolić na ubytki w liczebności. Więc kiedy anioł umiera, jego dusza odradza się w nowym ciele. To jest właśnie nasz przypadek.
Renata nie wiedziała co powiedzieć. Gapiła się tylko na Netarona z wyrazem czystego szoku na twarzy i próbowała przyswoić to, czego się właśnie dowiedziała. Była aniołem, nie tyle z ciała, co z ducha, w dodatku żyła już wcześniej w... poprzednim wcieleniu? Została reinkarnowana? Skoro mogło paść na kogokolwiek innego, to dlaczego akurat na nią?
-To nie my ustalamy, kiedy i jak się odrodzimy.- powiedział Netaron, jakby odgadując jej myśli.- To wszystko Jego wola.
-Czy ty... pamiętasz swoje poprzednie wcielenie?
Netaron pokręcił głową. Kręcona grzywka opadła mu na oczy.- Czasem miewam przebłyski, ale to nic konkretnego. Posłuchaj, nie wiem czy bardzo różnię się od swojego poprzedniego ja, ale wiem jedno - Jego dłoń zacisnęła się na ramieniu Reni w geście dodającym otuchy.- To co uważam, myślę i czuję jest prawdziwe, nawet jeżeli nie zgadza się z poprzednim schematem. Nie mam pojęcia kim byłem dawniej, ale wiem, kim jestem teraz. Na tym powinnaś się skupić, Ren. Na teraźniejszości, a nie na zbędnym roztrząsaniu przeszłości.
-Okej.- szepnęła, spuszczając głowę. Netaron miał naprawdę sporo racji, jednak czuła, że musi minąć trochę czasu zanim znów będzie się czuła w swojej skórze jak u siebie.
Następną chwilę spędzili w ciszy, Netaron chciał dać jej trochę czasu na ochłonięcie, aż w końcu, kiedy wskazówka minutowa na zegarze przybliżyła się do dwunastki, wstał i po cichu odstawił fotel na miejsce.
-Niedługo będzie świtać.
-Tak. I?- odparła, unosząc głowę.
-Chodźmy na dach.- powiedział.- Jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę zrobić.

~~~
Kiedy podążała za swoim martwym bratem/aniołem stróżem na dach opatulona w miękki, kremowy sweter, nie miała pojęcia czego może się spodziewać. Myślała, że dzisiejszej nocy limit szokujących rzeczy został już wyczerpany. Nic bardziej mylnego.
-Zdejmij sweter.- poprosił, zatrzymując się trochę ponad metr przed nią.
Renata zgłupiała.- E? Po co?
-Po prostu go zdejmij.- powtórzył Netaron.
-Ale jest zimnooo.- jęknęła.
-Jeżeli lubisz ten sweter, to lepiej go zdejmij. Zaufaj mi, wiem co mówię.- za argumentował.
Reni uniosła powątpiewająco brew, ale wyraz twarzy Netarona był na tyle poważny, że w końcu zsunęła sweter z ramion i odłożyła go na obok na ziemię.- Co teraz?- zapytała.
-Teraz może trochę zaboleć.- odparł i zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować położył jej rękę na głowie. Widziała jak jego oczy na ułamek sekundy rozbłysły, a potem uderzyła w nią fala lekkości, zupełnie tak jak wtedy w fabryce. Poczuła silne mrowienie na plecach, tuż za łopatkami... i nagle jej skóra w tamtym miejscu została rozerwana razem z materiałem bluzki, którą miała na sobie. Wciągnęła powietrze z sykiem, bo to, kurna, przyjemne nie było, ale ból zniknął na tyle szybko, że ledwie zdążyła go zarejestrować. Odruchowo sięgnęła ręką do miejsca, z którego rozchodziło się to dziwne ciepło i wyczuła pod palcami punkt - dwa punkty -, gdzie skóra łączyła się z czymś o wiele, wiele twardszym. Natychmiast zabrała rękę. To były kości. Kości, które szybko zaczęły pokrywać się warstwą mięśni. Potem pojawiły się pióra.
Cały proces nie trwał więcej niż minutę. Renata była wyczerpana, nogi miała jak z waty i tylko szybka reakcja Netarona uchroniła ją przed upadkiem. Oparła się o niego z wdzięcznością.
-Żyjesz?- zapytał cicho.
Przytaknęła. Powoli zaczynało jej już przechodzić.
Obejrzała się przez ramię, natrafiając wzrokiem na swoje nowe skrzydła. Były prawie jej wielkości - grzbiet znajdował się mniej więcej na wysokości oczu, a najdłuższe lotki kończyły się tuż nad ziemią - i wyglądały na ciężkie, mimo że dla Reni nie ważyły praktycznie nic. Spróbowała nimi poruszyć i, o Jezu, jakie to było dziwne. Wydawało jej się, że czuje każde pióro z osobna.
-Mo-mogłeś mnie ostrzec.- odezwała się i aż ją zamurowało. To nie był jej głos! To znaczy... był, ale brzmiał inaczej. Dźwięczniej, melodyjniej.
-To jak ze zrywaniem plastra, najlepiej zrobić to szybko i z zaskoczenia.- Netaron podniósł z ziemi jej sweter i wyciągnął rękę, aby jej go oddać.
Renata owszem, sweter przyjęła, ale co zrobić z nim dalej już nie wiedziała.- Emm. Będę teraz musiała wyciąć w nim dwie wielkie dziury, czy coś?
Netaron zaśmiał się.- W żadnym wypadku.- Zabrał od niej sweter i zarzucił go na jej ramiona. Ku zdumieniu Renaty ubranie przeniknęło przez skrzydła jakby w ogóle ich tam nie było.- Pamiętasz co mówiłem o postaci astralnej?
-Że mogę ją przyjąć?
Przytaknął.- Tak. Możesz sprawić, że całe twoje ciało, albo jego część stanie się niematerialne. Będziesz musiała się teraz dobrze pilnować, przynajmniej dopóki nie nauczysz się lepiej nad tym panować.- W jednej chwili jego ludzkie przebranie zniknęło i Netaron znowu był sobą.- To, że czegoś nie widać nie znaczy przecież, że tego nie ma.
-Umm.- mruknęła.- Pewnie jest jeszcze cała masa rzeczy, których muszę się nauczyć, nie?
-Oczywiście, że tak.- potwierdził.- Ale większość z nich przyjdzie z czasem. Na razie musisz pamiętać tylko o jednym - ciało jest jedynie naczyniem. Dostosuje się i przyjmie taką formę, jaką mu każesz. Umysł musi grać pierwsze skrzypce.
Oboje poczuli na twarzach ciepłe promienie, gdy nocna szarość stopniowo znikała z nieboskłonu.
Nad Tokio wschodziło słońce.
~~~
Następnego dnia od samego rana Clary i Jace zmuszeni byli zmierzyć się z dość naglącym problemem - zachować Jonathana w tajemnicy, czy powiedzieć o nim reszcie?
-Wiesz, że nie mogę okłamać Aleca.- powiedział blondy do swojej żony.- To znaczy mogę, ale z marnym skutkiem. Będzie wiedział, że ściemniam nawet jeśli się nie odezwę.
Clary nie mogła się z tym nie zgodzić. Okłamywanie któregokolwiek z ich przyjaciół nie przyniosło by większego efektu - byli na to zbyt zawzięci i znali się zbyt dobrze. Z drugiej strony, powiedzenie im wprost o Jonathanie też nie wydawało się najlepszym pomysłem. Wiedziała, że z Simonem nie byłoby większych problemów, ale Izzy i Alec? Po tym co się stało z Maxem miała wątpliwości jak rodzeństwo mogłoby się zachować.
Może dawniej by się nie wahała. Jeszcze dwa dni temu wydałaby brata Clave bez chwili zwłoki. Ale to było zanim została porwana i zanim Jonathan i Renata uratowali jej życie. Teraz czuła, że jest im winna chociaż możliwość wytłumaczenia się i wiedziała, że Clave nie da im tej możliwości.
-Więc co robimy?- zapytała, bo sytuacja serio wydawała się bez wyjścia.
Jace zmarszczył brwi.- Nie mamy żadnego kontaktu do Jonathana, nie?
Clary pokręciła głową.- Widziałam go tylko raz i to było zanim został wysłany do Alicante. Nie wiem gdzie jest teraz, ani czy w ogóle jeszcze żyje. Niby możemy spróbować dotrzeć do tego czarownika, o którym ci mówiłam, ale nie mamy pewności czy rzeczywiście ma on coś wspólnego z Jonathanem...
-Czekaj.- przystopował ją.- Powiedziałaś, że Akira też tam był.- Clary skinęła głową.- Rozmawiałem wczoraj z Alec'iem, kiedy wrócili z Iz do Instytutu. Powiedział, że widzieli dwójkę ludzi opuszczających fabrykę po południu.
-Tylko dwójkę?
-Ta. Powiedzieli, że ich nie kojarzą, więc to musieli być Akira i ta laska, o której mówiłaś.- powiedział.
Zmartwiła ją trochę świadomość, że Jonathan nie uciekł razem z resztą, ale w końcu mieli jakiś punkt zaczepienia.-Myślimy o tym samym?- Uśmiechnęła się.
-Przetrwać śniadanie i dorwać Akirę?
-Zdecydowanie tak. Akemi na sto procent będzie wiedzieć gdzie go znaleźć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will: Jestem coraz bardziej przekonana, że przekręcasz imię Jace'a tylko dlatego, że wiesz, że się wkurzę gdy to zobaczę.
Bella: No pewnie, że tak xD
Will: Dzięki, sis -,- Kupię ci słownik na urodziny.
Bella: *ignoruje* Ten drugi fragment z Izzy muszę jeszcze dokończyć, ale zapomniałam laptopa >.>
Will: *dalej swoje* Albo książeczkę z angielskimi imionami dla dzieci, żebyś zobaczyła, że (zapis celowo fonetyczny) Dżejs to nie jest to samo co Dżek.
Bella: *wzdycha* No okej x3 Co myślisz o gabinecie Isao?
Will: Że to był gabinet Isao?!... hym, nawet pasuje, ale co Izzy tam robi? xD I kiedy przede wszystkim?
Bella: Nie wiem, sama nie ogarniam x3

2 komentarze:

  1. Cudowna historia. Dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.Mam wielką nadzieję że nie kończysz jeszcze swojej przygody z tym blogiem. Piszesz cudnie.����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww~ dziękuję ^^
      Shun: Will jest łasa na komentarze.
      Bo za rzadko je dostaję xD
      Ta historia zostanie doprowadzona do końca, nie wiem ile jeszcze mi ona zajmie (liceum) ale dotrze do epilogu ^^

      Usuń