wtorek, 26 września 2017

Rozdział 28. O Fretkach i teoriach spiskowych

Następnego popołudnia, po tym jak w końcu udało jej się ochłonąć po ostatnich wydarzeniach i trochę się przespać, Reni wybrała się do Wysokiego Czarownika Ikebukuro. Jonathan opowiadał jej o Isao, czasami słyszała jak rozmawiał z nim przez telefon, ale sama nigdy go nie spotkała. Poprosiła Akirę o jego adres i przyszła, chociaż brunet mówił jej wcześniej, że Jonathana tutaj nie ma, bo sam sprawdzał.
Westchnęła. Owszem, sama wiedziała, że to mało prawdopodobne, żeby go tu spotkała. Niemniej Jonathan już od trzech dni nie dawał znaku życia. Wychodziła z siebie ze zmartwienia mimo iż nowo nabyty instynkt mówił jej, że nic mu nie jest. Sama świadomość, że Jonathan żyje była niewystarczająca. Chciała wiedzieć, gdzie jest i jak się czuje. Chciała móc z nim porozmawiać.
Drzwi otworzyły się nagle i stanął w nich wysoki, przystojny mężczyzna, o oliwkowej cerze, czarnych, kręconych włosach i równie ciemnych oczach. Miał na sobie dżinsy i czarną marynarkę narzuconą na czerwoną koszulkę. Był boso.
-W czym mogę pomóc?
Reni jeszcze raz uważnie mu się przyjrzała, po czym uśmiechnęła się. Z jakiegoś powodu spodziewała się, że czarownik będzie wyglądał trochę jak Albus Dumbledore z mniej dostojną brodą. Dobrze, że się myliła.
-Em... Dzień dobry.- przywitała się.- Nazywam się Renata Yume i chciałam zapytać-
-Ach, Reni.- Neutralny wyraz twarzy Isao nagle rozjaśnił uśmiech.- Isao Morri, ale to już chyba wiesz, skoro do mnie przyszłaś. Wejdź do środka.
Przepuścił ją w drzwiach i od razu zaczął kierować się w stronę salonu. Reni trochę niepewnie ruszyła za nim.
-Kawy? Herbaty?- zaproponował.- Wina?- dodał jakby odruchowo, po czym pacnął się w czoło.- A nie, ty chyba jesteś nieletnia.
-Może wody?- zapytała Reni, odrobinę się rozluźniając.
-Mam sok jabłkowy.
-Więc poproszę.
Isao zniknął w kuchni i wrócił chwilę później ze szklanką soku i półmiskiem ciastek. Postawił oba naczynia na ławie i usiadł naprzeciwko swojego gościa.
-Jonathan nie wspominał nigdy, że jego wybranka jest aniołem.- rzucił swobodnie, a Renata niemal zakrztusiła się kawałkiem ciastka. Szybko popiła sokiem, a następnie spojrzała na Isao z szokiem w oczach.
Był pierwszą osobą - poza Netaronem, oczywiście - która zauważyła. Na początku bała się pokazywać bratu na oczy, a co tu dopiero mówić o wychodzeniu do ludzi na ulicę, w obawie, że ktoś da radę zobaczyć jej skrzydła. Cały wczorajszy dzień chodziła jak na szpilkach, nie czując nawet żadnego zmęczenia po nieprzespanej nocy. Dzisiaj postanowiła dać trochę na luz, co nie znaczy, że iluzja zelżała.
-Bo Jonathan nie wie.- odparła w końcu. Czuła, że Isao jest osobą godną zaufania, a zazwyczaj nie myliła się w takich sprawach.- Właściwie, to sama wiem dopiero od niedawna.- powiedziała, poruszając minimalnie skrzydłami.- Widzi je pan?
-Tak.- powiedział, wpatrzony w przestrzeń za jej plecami.- Nie całe tylko... jakby widmo.
Reni skinęła głową, na znak zrozumienia. Netaron wspominał, że ludzie - i wszystkie inne stworzenia, które mają w sobie choć cząstkę ludzkiej krwi - nie będą ich widzieć. Najwyraźniej Isao miał bardzo silną więź ze światem duchowym. Może to właśnie pozwoliło mu z powodzeniem ściągnąć Jonathana zza światów?
W każdym razie, będę musiała później poćwiczyć tą zmianę kształtu, o której mówił Netaron. postanowiła. To powinno być bezpieczniejsze i prostsze niż stałe bazowanie na cudzej ślepocie.
-Panie Morri- zaczęła, ale Isao przerwał jej gestem ręki.
-Isao wystarczy.- powiedział, w końcu odrywając wzrok od jej skrzydeł.
-Isao,- ponowiła.- Przyszłam zapytać o Jonathana.
-Pytaj.
Reni wzięła głęboki oddech.
-Czy wiesz, gdzie on jest? A jeśli nie, czy dałbyś radę go namierzyć?
Isao zamknął oczy i spuścił głowę, jakby się nad czymś zastanawiając. Kiedy chwilę później znów na nią spojrzał, na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
-Jonathan jest tutaj.- powiedział, czerpiąc satysfakcję z zaskoczonej miny Renaty.
-Ale Akirze powiedziałeś-
-Skłamałem.- przyznał, wzruszając ramionami.- Uznałem, że nie ma potrzeby uświadamiania panicza Kurohany odnośnie stanu Jonathana. Zwłaszcza, że za jakiś czas wszystko i tak wróci do normy. Ale ty, moja droga, to co innego.- powiedział.
-Co to znaczy?- zapytała Reni, niewiele rozumiejąc z pokrętnej gadaniny czarownika.- Mogę go zobaczyć?
Z jakiegoś powodu Isao wybuchnął śmiechem. Wstał z fotela i ocierając wyimaginowaną łzę z oka powiedział:
-Oczywiście, tylko będziesz musiała poczekać, aż go złapię.- To mówiąc wszedł po schodach prowadzących na piętro i zniknął Renacie z zasięgu wzroku.
Przez chwilę słychać było tylko przytłumiony głos Isao i odgłos szurania... czy on przestawiał meble? Renata zaczęła się poważnie obawiać, co takiego zrobił sobie Jonathan - lub co zrobił mu Isao -, że lepiej było nie mówić nikomu o jego "stanie". Usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Co się tam do licha ciężkiego działo?
Po upływie jakiś pięciu minut ponownie usłyszała kroki na schodach i poderwała się na nogi, widząc Isao trzymającego za ogon białego... gryzonia?
-Proszę bardzo, masz swojego chłopaka.- powiedział, starając się zignorować piekący ból w miejscu, gdzie zwierzątko wbijał mu zęby w rękę.
-O mój Boże, zmieniłeś go we fretkę?!
-To gronostaj.- poprawił ją czarownik, po czym syknął głośno.- Jonathan, puszczaj moją rękę, albo zaraz przerobię cię na tatar!
Wciąż zszokowana Renata podbiegła do Isao, zabrała mu swojego chłopaka i wróciła z nim na kanapę. Zaraz po tym jak usiadła, Jonathan wyrwał się z jej uścisku. Reni nie zdążyła zarejestrować, kiedy znalazł się na jej ramieniu, tuż pod włosami z pazurkami wczepionymi mocno w jej sweter. Poczuła na karku delikatne wibracje, kiedy gronostaj zawarczał na Isao.
Czarownik prychnął w odpowiedzi, trzymając się za pogryzioną rękę.
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytała Reni, sięgając po Jonathana, żeby ściągnąć go z ramienia, ale ponownie jej umknął.
-Poplecznicy Mickela są teraz podzieleni. Część podejmuje jeszcze jakieś próby ratowania sytuacji, ale lada dzień Clave ich sprzątnie, to nie ulega wątpliwości. Wojna ma się ku końcowi i w mieście panuje obecnie zupełny chaos.- wyjaśnił siadając na swoje poprzednie miejsce.- Uznałem, że bezpieczniej będzie jeśli Jonathan zniknie na jakiś czas, dopóki wszystko się nie uspokoi.
-A wyraził na to zgodę?- zapytała marszcząc brwi.
-Cóż, nie...
-W takim razie chcę żebyś go odczarował.- zażądała, ostatecznie zostawiając Jonathana w spokoju.
Isao pokręcił głową. Jego ręka iskrzyła się, kiedy leczył ugryzienia.
-Nie zrobię tego.- powiedział.- Nie teraz. Minie parę tygodni, maksymalnie miesiąc i wampiry znikną z ulic, a ci Nefilim, którzy się tutaj pozjeżdżali, wrócą do Idrisu. Wtedy zdejmę zaklęcie. Nie patrz tak na mnie, moja droga, Jonathanowi nie dzieje się tutaj żadna krzywda.- dodał, widząc jak gniew Renaty stopniowo zanika.- Dla niego czas płynie inaczej. Pewnie nie jest nawet świadom, że minęły już prawie cztery dni odkąd znajduje się w tej formie.
Jonathan sam zsunął się z jej ramienia i usiadł na jej kolanach, wpatrując się w nią czarnymi, paciorkowatymi oczami. Reni pogłaskała go delikatnie po miękkim futerku na głowie i długim grzbiecie, aż do ogona zakończonego czarnym pędzelkiem.
-Niech się cieszy, że został gronostajem, zawsze mogłem zmienić go w szczura, a wtedy nie byłby już taki uroczy.- dodał jeszcze Isao.
-Wciąż uważam, że to niesprawiedliwe.- zmroziła go wzrokiem, ale bez wcześniejszej złości.- Myślisz, że jak jesteś Wysokim Czarownikiem to wszystko ci wolno? Mogłeś chociaż się ze mną skontaktować-
Isao jednym pstryknięciem zamknął jej usta. Dosłownie. Potem podszedł do kanapy, na której siedziała i kucnął przed nią, opierając łokcie na jej kolanach. Jonathan zasyczał raz jeszcze i głębiej zakopał się w jej włosach.
-Zdejmę zaklęcie, jeśli obiecasz, że przestaniesz gadać i pozwolisz mi wyjaśnić, co naprawdę stało się, kiedy Akira odprowadził cię do domu. Deal?
Reni przez chwilę wpatrywała się prosto w jego czerwone, połyskujące oczy z cienką, pionową źrenicą. Mimo, że były to oczy demona, to wyglądały na szczere. Skinęła głową.
Isao zdjął zaklęcie i chociaż czuła, że znów jest w stanie mówić, nie zrobiła tego. Tylko dalej patrzyła na niego niecierpliwie, czekając na wyjaśnienia.
Czarownik uśmiechnął się. Wstał z podłogi i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu, dokładnie naprzeciwko Renaty.
-Nocne zamieszki na ulicach nie są jedynym powodem, dla którego go tu trzymam.- zaczął tłumaczyć. Reni cieszyła się, że chociaż raz nie owija w bawełnę tylko od razu przechodzi do sedna.- Pewnie nie masz o tym pojęcia, ale po tym jak zostawiliście go z wampirami, Jonathan wpadł w małe kłopoty.- prychnął.- Trochę mało powiedziane. Mickel chciał wydać go Królowej Fearie.
Renata wstrzymała oddech. Jonathan opowiadał jej o Królowej. Dokładnie wiedziała jaka była ich relacja. Co by zrobiła władczyni Jasnego Dworu, gdyby... zabiłaby go? Wydała Clave? Reni nie wiedziała, ale była za to pewna, że wtedy obecność Jonathana przestałaby być tajemnicą. Cały Świat Cieni wiedziałby, że Morgenstern żyje.
Isao był niemal przekonany, że dziewczyna zasypie go gradem pytań, albo zacznie się usprawiedliwiać, że wcale nie chciała go zostawiać. Jednak ona zachowała wszystkie swoje wątpliwości dla siebie i nawet nie pisnęła. Isao był pod wrażeniem. Chodził już trochę po tym świecie i wiedział, że każdego człowieka można wpisać w jakiś stary, powtarzalny schemat. Natomiast Renata wydawała się inna, w każdym tego słowa znaczeniu.
-Jak pewnie się domyślasz, nie doszło to do skutku.- kontynuował Isao po krótkiej przerwie.- Wywiązała się między nimi walka i przez chwilę musiało być poważnie, bo gdy dotarłem na miejsce Jonathan był na skraju przytomności. Stracił sporo krwi, sam by się stamtąd nie wydostał. Tak czy inaczej, wygrał. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, co to znaczy-
-Zabił ich przywódcę.- wyrwała do przodu, nawet nie czekając aż skończy mówić.- Wampira, który rozpoczął bunt.
-I którego Nocni Łowcy tropili miesiącami, owszem.- parsknął śmiechem.- Kiedy znaleźli jego zwłoki był już ziemnym trupem. Cóż, nie żeby wcześniej nim nie był.
-I dlatego go tu trzymasz? Bo Clave szuka sprawcy?- Reni uniosła brew do góry.
-Clave szuka bohatera.- poprawił ją.- Sprawcy szukają ci zwolennicy Mickela, którzy nie są wstanie pogodzić się z jego śmiercią i pragną zemsty. Co gorsza, wiedzą kogo szukać.
-Kiedy kogoś skrzywdzisz, zawsze znajdzie się ktoś, kto ci odda.- powiedziała Renata, bezwiednie głaszcząc miękkie futerko Jonathana, który znów wrócił na jej kolana, gdy tylko zagrożenie w postaci Isao oddaliło się na bezpieczną odległość.
-Żadna zbrodnia nie przechodzi bezkarnie.- dodał Isao, wpatrując się w białą fretkę - czy tam gronostaja - wzrokiem, którego Reni nie mogła wziąć za nic innego niż troskę.- Dlatego wolę mieć go tutaj. Nie oczekuj, że tak po prostu zostawię go bez opieki, kiedy na drugim końcu Tokio Inkwizytor popija sobie herbatkę. Siedzimy w tym obaj, chroniąc jego, chronię swój własny tyłek.
Renata skinęła głową. Czarownik był specyficzny, ale rozumiała jego powody... i chyba naprawdę zaczynała go lubić.
-Skąd wiedziałeś, że będzie potrzebował pomocy?- zapytała.
-Zakląłem jego miecz. W przypadku wejścia Fosforosa w kontakt z krwią miałem zostać natychmiast powiadomiony o tym czyja jest to krew... i gdzie dokładnie znajduje się miecz.
-Zadziałało.- stwierdziła Reni.
-Perfekcyjnie.
-Dziękuję.
Wcześniej Isao wyglądał na zamyślonego, ale teraz wrócił na ziemię i spojrzał na swoją rozmówczynię odrobinę nieprzytomnie.
-Za co?- zapytał, nie mając pojęcia o co mogło jej chodzić.
-Za wszystko, co dla niego zrobiłeś.- Renata posłała mu przyjazne spojrzenie.- Gdyby nie ty, nie byłoby go tutaj. Mało tego, ty naprawdę się nim zaopiekowałeś. Może masz trochę... zbyt drastyczne podejście, ale wciąż... dziękuję.- powtórzyła raz jeszcze i uśmiechnęła się.
Isao jeszcze chwilę patrzył na nią jakby brakowało jej piątej klepki, po czym wybuchnął śmiechem. Tak bardzo nie oczekiwał, że ktoś mu kiedyś podziękuje, że w pierwszej chwili nie uwierzył, kiedy autentycznie te podziękowania otrzymał. Co prawda, nie od Jonathana, tylko jego narzeczonej, ale co z tego? Prędzej mu gruszka na wiśni wyrośnie niż usłyszy Morgensterna dziękującego komukolwiek.


~~~


Zlokalizowanie Akiry wcale nie było takie proste jak Clary i Jace na początku zakładali. Mężczyzna  był świeżo po przeprowadzce do innego mieszkania i Akemi nie miała jeszcze jego dokładnego adresu, a jedynie okręg, w którym mieszkał. W dodatku od rana nie odbierał telefonu. 
-Często mu się tak zdarza?- zapytał Jace.
Akemi pokręciła głową.- Skądże zazwyczaj odbiera od razu. Z drugiej strony jest jeszcze wcześnie, więc zakładam, że śpi. Oni wszyscy mają nawyk siedzenia w pracy od południa do północy.- wyjaśniła, odkładając komórkę.- A właściwie to dlaczego, chcecie się z nim skontaktować?
Jace i Clary wymienili ukradkowe spojrzenie, po czym zgodnie posłali głowie Instytutu niewinne uśmiechy. 
-Spotkaliśmy go niedawno i pomyśleliśmy, że skoro zna Tokio jak własną kieszeń to byłby świetnym przewodnikiem.- powiedział Jace.
-Mógłby nam pokazać to i owo.- dodała Clary.
Kobieta westchnęła z rozbawieniem.
-Jesteście niemożliwi.- zawyrokowała.- Jeszcze wam mało wycieczek po wczoraj?
Na tym się chwilowo skończyło. Ani Clary, ani Jace nie widzieli sensu w szukaniu igły w stogu siana. Dlatego zamiast szukać mieszkania, postanowili wyszukać w Internecie wytwórnię płytową Owari Entertainment, w której pracował. Już mieli się do niej wybrać, aby zrobić rozeznanie, kiedy do tokijskiego Instytutu przybyli Robert i Maryse z dwudziestką Nocnych Łowców i skutecznie odcięto im drogę wyjścia na kolejnych parę godzin z powodu przesłuchań i masy zamieszania z fabryką. Siedziba wampirów została już względnie zinfiltrowana wczoraj, po powrocie Izzy i Aleca, ale dopiero dzisiaj podzielono się z nimi szczegółami.
-Martwi?- powtórzył głucho Alec.
Robert skinął głową.- Kilkoro zginęło w trakcie walki, co jest zrozumiałe, ale poza nimi na miejscu było jeszcze około trzynaście innych trupów.
Clary wstrzymała oddech.
-Wszystkie wampirze.
I wypuściła powietrze z cichym świstem. Maryse spojrzała na nią wzrokiem dodającym otuchy.
-Nie robiliśmy tam żadnej rozpierduchy.- powiedziała Isabelle.- Nawet nie wchodziliśmy do środka.- Posłała Clary pytające spojrzenie, ale rudowłosa tylko wzruszyła ramionami. 
-I tu właśnie zaczyna się problem.- Inkwizytor westchnął.- Wstępna sekcja i ślady wskazują na trzy różne powody śmierci. Ślady kłów w na skórze jednoznacznie wskazują na jakąś wewnętrzną bójkę pomiędzy członkami klanu i o tyle, o ile to jest jeszcze logiczne, tak zupełnie nie wiemy jak wytłumaczyć spopielone na węgiel ciała we wnętrzu budynku.- przerwał na chwilę.- Oraz fakt, że ich przywódca został zamordowany we własnym gabinecie za pomocą broni serafickiej. 
Izzy, Alec i Simon na te słowa wyszczerzyli oczy ze zdumienia, a Clary i Jace wymienili kolejne porozumiewawcze spojrzenia.
Po zakończeniu oficjalno-rodzinnego spotkania spróbowali jeszcze raz obgadać sprawę, ale nie udało im się wpaść na żaden sensowny pomysł - i tak nie mogli się ruszyć z Instytutu dopóki Clary nie zostanie przesłuchana, co mogło zając trochę czasu. W końcu nie była jedyną osobą w kolejce, Clave udało się schwytać aż szesnastu buntowników.
Dodatkowo, Akemi wyglądała jakby zaczynała kojarzyć fakty zwłaszcza po tym jak dotarła do niej informacja, że jej młodszy brat był widziany w Alicante tuż przed zniknięciem Kielicha. Dlatego, gdy następnego dnia na przesłuchaniu Akemi zapytała ją wprost czy Akira jest zamieszany w całą sprawę, Clary powiedziała prawdę.
------------------------------------------------------
Will: Ogólnie to w tym rozdziale miało być co innego xD Ale doszłam do wniosku, że jest za dużo Renaty, a za mało tej drugiej strony medalu (czyt. Clary), więc chciałam coś dodać o tym i... troszku się rozpisałam ^^" Gomenasai ^^"

1 komentarz: