poniedziałek, 24 lipca 2017

Rozdział 26 - Fire in my bones [cz 2.]

Will: Przed przeczytaniem polecam odświeżyć sobie rozdział 17, bo zaliczył on maciupeńki update. Nie jest to konieczne, ale osobiście uważam, że pomoże wczuć się w klimat ;)
~~~~~~~~~~~~~~~
Większość Tokio była już pogrążona w głębokim śnie. Renata przewróciła się na drugi bok - po raz setny tej nocy - i westchnęła. Od kiedy wróciła ze spaceru nie mogła przestać myśleć o opuszczonym szpitalu, gdy zamykała oczy, widziała pod powiekami obskurny korytarz i ciemną, rozmazaną postać na końcu korytarza. Czasem jej wyobraźnia szła o krok dalej i postać wyciągała w jej stronę rękę, jakby zapraszając ją do środka.
Pokręciła głową. To tylko zwidy... na pewno.
Prawdopodobnie.
Chyba?
Wydała z siebie jęk pełen rozdrażnienia i zmieniła pozycję. A potem jeszcze raz. I kolejny.
W końcu zerwała się do siadu, zrzucając z siebie kołdrę. Odgarnęła z twarzy splątane włosy - miała dosyć tych kłaków, przy najbliższej okazji się ich pozbędzie - i zapaliła lampkę nocną, aby spojrzeć na zegar.
3:16
Następnych parę minut upłynęło jej na gorączkowym zastanawianiu się przy akompaniamencie tykającego zegara i cichego mruczenia Ash w nogach łóżka.
O 3:21 wyskoczyła z łóżka i zaczęła się w pośpiechu ubierać. Komunikacja miejska nie jeździła o tej godzinie, ale to nie szkodzi. Zamierzała wziąć z garażu Yamahę Juna.
Wiedziała, że to co chciała zrobić było nie tylko niedorzeczne, ale i totalnie niebezpieczne. Była tylko osiemnastolatką, nie posiadającą żadnego pojęcia o samoobronie w dodatku bez anioła stróża, który podpowiedziałby jej, co robić. Jechanie w środku nocy do opuszczonego szpitala było głupotą... jednak czuła, że jeśli tego nie zrobi, nie będzie w stanie zasnąć, nie tylko dzisiaj, ale już nigdy.
~
W środku nocy szpital wydawał się jeszcze groźniejszy niż wieczorem. Reni stwierdziła, że musi to być kwestia nieprzyjemnej atmosfery jaką wokół siebie roztaczał, bo światła było teraz tylko niewiele mniej niż wcześniej. Od strony ulicy było całkiem jasno i budynek nie prezentował się aż tak źle. Szkoda tylko, że musiała wejść do środka.
Zacisnęła lewą dłoń w pięść, a prawą zapaliła latarkę i powoli przeszła przez otwór w ogrodzeniu. Ciężar smartphone'a w kieszeni spodni nie dawał wiele otuchy.
Zrobiła kilka kroków w stronę wejścia i zatrzymała się przed uchylonymi drzwiami i poświeciła do środka. Korytarz nadal nie wyglądał zachęcająco, ale gdy światło latarki dotarło do samego końca, spotykając ścianę Reni mogła stwierdzić, że tym razem na pewno był pusty. Zmarszczyła brwi, myśląc, czy pójść dalej, czy sobie odpuścić, kiedy usłyszała za sobą kroki. Reni spięła się odruchowo...
-Sama, w środku nocy, przed nawiedzonym szpitalem.
... i ponownie rozluźniła. Głos był lekko zmieniony, ale wciąż na tyle znajomy, że rozpoznała go bez problemu i niemalże westchnęła z ulgą.
-Nie sądziłem, że jesteś aż tak...
-Głupia?- podrzuciła, odwracając się i stanęła jak wryta.
-Miałem powiedzieć odważna.- Mężczyzna odrzucił kasztanową grzywkę z oczu.- Ale w twoim przypadku to chyba jedno i to samo.
Reni jeszcze raz obrzuciła go wzrokiem, od kolorowych adidasów, przez sztruksowe spodnie, sweter i beżowy płaszcz po okulary z czarnymi oprawkami, wciąż nie mogąc dopasować głosu swojego anioła stróża do młodego mężczyzny, którego widziała przed sobą. Trzykrotnie niechcący poświeciła mu latarką w oczy, ale nawet nie mrugnął.
-Netaron?- zapytała.
Mężczyzna skinął głową.- Poleciałem najpierw do twojego pokoju, ale oczywiście cię tam nie zastałem.- powiedział.- Nie było mnie tylko chwilę. Dlaczego zawsze musisz robić wszystko na przekór?- zapytał z wyrzutem i podszedł bliżej, stając z nią ramię w ramię.
-Przepraszam.- powiedziała tylko, zamiast wypomnieć mu, że to on zostawił ją samą na cały dzień i jak skonfundowana się przez to czuła.- Coś jest nie tak z tym miejscem, mijałam je wcześniej i...
-Oczywiście, że jest, nie słyszałaś mnie wcześniej?- przerwał jej.- Szpital jest nawiedzony.
-Myślałam, że się droczysz.- Skierowała światło latarki wyżej, na poszarzałe ściany i czarne okna wyższych kondygnacji.
Anioł posłał jej spojrzenie tak przenikliwe, że poczuła je pod skórą, mimo że patrzyła w drugą stronę.- Naprawdę niczego nie czujesz?- zapytał cicho.
-Poza przemożną potrzebą ucieczki i schowania się pod kołdrą w łóżku Juna? Niekoniecznie.- wyznała, opuszczając latarkę i złapała kontakt wzrokowy ze swoim stróżem. Jego oczy były równie chłodne i poważne co zwykle, ale w ludzkim wydaniu ich kolor zdawał się być dokładnym odbiciem jej własnych, bladoniebieskich tęczówek.- A powinnam?
Zamiast odpowiedzieć, objął ją ramieniem i zacisnął chłodne palce na dłoni, w której trzymała latarkę. Reni podążyła wzrokiem za światłem, kiedy kierował je w górę budynku aż do jednego z okien. Krew zastygła jej w żyłach, a lodowy dreszcz przebiegł po kręgosłupie, kiedy dostrzegła dwa czerwone punkty po drogiej stronie szyby. Oczy. Żarzące się, czerwone oczy, wpatrzone prosto w nią.
-Co to?- wyszeptała, w duchu błagając aby Netaron nie puszczał teraz jej ręki.
-Demon.
-W opuszczonym szpitalu?- niedowierzała.
-Niektóre z nich nie różnią się, aż tak bardzo od duchów.- wyjaśnił.- Przywiązują się do ludzi, miejsc, przedmiotów. Siedzą w ukryciu lub wprowadzają zamęt, aż nie zostaną odkryte i wypędzone. W przypadku silniejszych bytów to idzie jeszcze dalej. Demony przywiązują się głównie do emocji, do pragnienia zemsty, do rozpaczy, poczucia straty... nawet miłości. One nigdy nie odchodzą same z siebie.
Reni z trudem oderwała wzrok od przenikliwych, czerwonych oczu.- Myślałam, że demony nie potrafią kochać.
-Czy na pewno?- odparł.
Gdy Renata ponownie uniosła oczy na okno, demon nie zniknął. Wręcz przeciwnie, wydawało jej się, że zobaczyła błysk zębów i gwałtownie wciągnęła powietrze.
-Zabiorę cię do domu.- Zadecydował za nią Netaron.- Musimy porozmawiać.
Nie ufała swojemu głosowi, więc skinęła tylko lekko głową i pozwoliła, aby Netaron poprowadził ją do zaparkowanego przy chodniku motocykla. Dopiero, kiedy musiała się schylić, aby przejść przez ogrodzenie oderwała wzrok od uśmiechającej się do niej bezkształtnej postaci.
~
Nie zapalała światła, nie chcąc ryzykować, że obudzi tym Juna. Po prostu odwiesiła kurtkę na wieszak, odłożyła klucze i na palcach przemknęła do swojego pokoju, ciągnąc za sobą swojego anioła stróża. Normalnie zaproponowała by gościowi herbatę, albo coś innego do picia, ale to był przecież Netaron - nie była nawet w stanie wyobrazić go sobie popijającego z nią herbatę w kuchni. Z drugiej strony, nie byłaby też w stanie wyobrazić go sobie jako człowieka, a tu proszę.
-Wyjaśnij mi proszę, o co chodzi z... tym.- Skinęła głową na jego przyziemny wizerunek.- Opętałeś kogoś w drodze do mnie, czy jak?- rzuciła, zapalając lampkę nocną i tą stojącą na biurku, żeby mogła cokolwiek widzieć.
-My nie opętujemy ludzi, Reni.- powiedział odwieszając swój płaszcz na ramię fotela.- Przyjmujemy taką formę, jaka jest dla nas najkorzystniejsza w danej sytuacji. Kiedy wyczułem demona w tamtym budynku, przyjąłem ludzką postać, żeby go nie sprowokować.- Zdjął z nosa okulary i je również odłożył na bok.
-Trochę jak kamuflaż.- załapała Renata.
-Dokładnie.
-Dlaczego zdjąłeś okulary?- zapytała, nie żeby to rzeczywiście było ważne.
-Nie potrzebuję ich.- wzruszył ramionami.- Poza tym są niewygodne.
Reni usiadła po turecku na swoim łóżku, wśród pomiętej pościeli i zaczęła z namysłem głaskać kota. Przyjrzała się dokładniej ludzkiej twarzy Netarona teraz, kiedy nie miał na nosie okularów i doszła do wniosku, że nie różni się ona aż tak bardzo od jego anielskiego wyglądu jak na początku myślała. Jego skóra miała śniady kolor, a włosy - krótko ścięte na tyle z dłuższą, falowaną grzywką - kasztanowy. Miał pociągłą twarz z wysuniętym podbródkiem i prosty nos. Renata przechyliła głowę, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że gdyby Leonardo DiCaprio urodził się w połowie Azjatą, to właśnie tak wyglądałby w wieku dwudziestu lat. Poza tym było w nim też coś bardzo znajomego, ale nie potrafiła stwierdzić co dokładnie.
-Więc tak wyglądałbyś, gdybyś był człowiekiem?
-Gdybym dożył tego wieku, to tak. Najprawdopodobniej.- Przysunął fotel do komputera bliżej łóżka i usiadł na nim, dokładnie naprzeciwko Renaty.- Masz jeszcze jakieś pytania związane z moim wyglądem, czy możemy przejść do rzeczy?
Gdybym dożył tego wieku, powtórzyła dziewczyna w myślach. Czy miał na myśli to, co myślała, że miał na myśli?
-To może poczekać.- powiedziała, po sprawdzeniu godziny. Było prawie wpół do piątej, nie mieli dużo czasu.- Wyjaśnij mi co się ze mną działo w fabryce. Dlaczego ci ludzie - te wampiry, poprawiła się w myślach.- mnie nie widzieli? Jak przeszłam przez drzwi? To było prawie jakbym...
-Była duchem?- zasugerował, zanim zdążyła dokończyć.- Prawie. Wtedy w fabryce pomogłem ci przyjąć postać astralną, chociaż nadal uważam, że dałabyś radę zrobić to sama, gdybyś wiedziała, że możesz.
-Dlaczego mogę przyjmować postać astralną?- zmarszczyła brwi.- Jestem niemal pewna, że ludzie tego nie potrafią.- I wtedy ją to uderzyło - widok złotej krwi wypływającej z ranek po ugryzieniu i tlący się nad nimi ogień. Jej dłoń automatycznie powędrowała do tamtego miejsca, wiedząc, że to nie miało prawa zagoić się w tempie w jakim się zagoiło i jeszcze nie pozostawić po sobie nawet śladu. U ludzi to tak nie działało.- Nie jestem człowiekiem.- wyszeptała ze zgrozą.
Netaron odchylił się na fotelu i przytaknął.- Nie jesteś.
-Więc czym?
Mężczyzna posłał jej intensywne spojrzenie, którego nie mogła odczytać inaczej niż "domyśl się".
-Twierdzisz, że jestem...- urwała, nagle mając ochotę się roześmiać.- Nie. Nie, to nie może być prawda. Nie mogę być jedną z was, nie jestem aniołem.
-Dlaczego nie?- zapytał, jakby ją podpuszczał.
-Bo... moi rodzice...- wykrztusiła w końcu nie mogąc wymyśleć żadnego innego powodu.
-Byli ludźmi. Ale to nie ma wiele do rzeczy.- Netaron szybko ją uciął.- Ten dar nie jest dziedziczny.- powiedział, a kiedy ponownie zaczęła się wzbraniać pochylił się do przodu i opierając się na kolanach chwycił ją za dłonie.- Pomyśl tylko Ren... wystarczy, że spojrzysz człowiekowi w oczy i jesteś w stanie przejrzeć go na wylot, świetnie odgadujesz ludzkie emocje, rozpoznajesz nawet najdoskonalsze kłamstwo... nawet widzisz świat nocy mimo, że nie jesteś nefilim, jak myślisz, skąd to się wzięło?
-Mama mówiła, że to dziedziczne.- powiedziała.- Że nasz Wzrok działa podobnie jak Wzrok nefilim, tylko jest lepszy i pozwala widzieć więcej.
-Kłamała, Reni.- stwierdził spokojnie Netaron.- Nigdy niczego nie widziała, a nawet jeśli, to jej Wzrok nie mógł równać się twojemu. Skłamała, żeby cię chronić.
Na samą myśl o tym, że mama mogłaby ją okłamać, Renata poczuła uścisk w klatce piersiowej. Zabolało.
-Jesteś jedną z nas, Reni.- powtórzył Netaron, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni.- Zawsze byłaś.
-Więc jak to działa?- zapytała, powoli się poddając.- Anioły rodzą się z ludzi?
-Nie do końca.- Netaron westchnął.- Ciężko to wyjaśnić, ten przypadek jest tak rzadki, że praktycznie się nie zdarza.
-No to skąd możesz mieć pewność, że...
-Mam.- przerwał jej ponownie, co zaczynało już ją powoli irytować. Zawsze miał tendencję do wcinania jej się w środek zdania, ale nigdy aż tak często w jednej rozmowie.- Mam pewność, bo sam jestem... byłem takim przypadkiem.
Renata podniosła wzrok z ich złączonych dłoni i spojrzała Netaronowi w oczy. Znowu miała wrażenie, jakby patrzyła w lustro, ich tęczówki miały dokładnie ten sam kolor. Włosy, kształt szczęki, mimika twarzy, nawet dłonie, wszystko w nim było tak cholernie znajome. Normalnie nigdy by tak nie pomyślała. Netaron w anielskiej postaci był zbyt jasny, zbyt doskonały, aby mogła go do kogokolwiek porównać, ale teraz bez skrzydeł i całej tej świetlistej aury, która go zawsze otaczała...
...przyjąłem ludzką postać...
Gdybym dożył tego wieku...
...sam byłem takim przypadkiem.
...
Nie wiedziałem, że masz brata.
-Aron?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will: *czeka na załadowanie gifa* No dawaj. Daaawaaj. Aż cię pogłaskam :3 *mizia ekran laptopa*
Bella: *wyczynia jakieś dziwne rzeczy za jej plecami*
Will: Co ty robisz? O.o
Bella: *macha rękami* To przez tabletki przeciwbólowe XD
Will: Aha *wraca do miziania komputera*
*Tak, ta rozmowa naprawdę miała miejsce i wyglądała dokładnie w ten sposób xD*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz