niedziela, 23 października 2016

Rozdział 18 - To tylko kwestia wiary.

Drzwi kawiarni otworzyły się gwałtownie i w progu stanął Akira. Przesunął wzrokiem po wnętrzu, aż napotkał Jonathana i Renatę siedzących przy oknie.

-Tu jesteście!- krzyknął, zupełnie nie przejmując się tym, że skupił na sobie uwagę wszystkich w pomieszczeniu.- Dobrze, że was znalazłem, bo mamy przejebane.

Jonathan zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie, co złego zrobił ostatnio, ale nie doszukał się niczego poza próbą zamordowania Juna za to co zrobił z jego włosami. Ostatecznie do zabójstwa nie doszło, więc to się nie liczyło. Spojrzał pytająco na Reni, ale dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.

W tym czasie Akira dotarł do ich stolika i od razu wyjrzał przez okno. Przez chwilę rozglądał się jakby czegoś szukając. Na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na zaciemnionej alejce po drugiej stronie ulicy, po czym przeklął pod nosem. Jego kurtka była w kilku miejscach brudna i wytarta, zazwyczaj nienaganna fryzura zmierzwiona i oddychał ciężko jakby przebiegł całą drogę stąd do swojego mieszkania. No, zapowiadało się ciekawie. Teraz trzeba by jeszcze dowiedzieć się, co się stało. 

Jonathan chrząknął znacząco. Pomogło - Akira w końcu oderwał się od okno i zwrócił na nich uwagę.

-Dobra, spróbuję streścić wam sytua... Coś ty zrobił z włosami?

Morgenstern spiorunował go wzrokiem, a Reni przygryzła wargę, żeby się nie roześmiać.

-Jun.

Najwyraźniej samo wymienienie imienia sprawcy wystarczyło za wszystkie wyjaśnienia, bo Akira posłał mu współczujące spojrzenie i nie drążył tematu.  

-Może to i lepiej.- powiedział, opadając na wolne krzesło.- Przynajmniej cię nie poznają, kiedy dojdzie do konfrontacji.

-Konfrontacji z kim?- zapytała Renata. Coraz mniej jej się to wszystko podobało.

Akira pokręcił głową i zwrócił się do Jonathana.

-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? Na urodzinach Reni, kiedy Jun zamknął nas na balkonie?- zapytał.

-Tak, ale co to ma do...- zaczął Jonathan, po czym nagle wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce i w jego oczach pojawiło się zrozumienie.- O.

-No właśnie.

-Skubańcy szybko tu dotarli.- Jonathan pokręcił głową.- Zaatakowali cię?

-Teoretycznie tak.- Akira pochylił głowę i przeczesał palcami czarne włosy.- Ale gdyby to był atak na poważnie to zapewniam, że już by mnie tutaj nie było. Nie mam broni, run, niczego. Skąd wiedzieli? Musieli obserwować mnie od dłuższego czasu. Ale to bez sensu, mają w mieście tylu czynnych nefilim, dlaczego poświęcili czas, żeby szpiegować kogoś kto na pierwszy rzut oka wydaje się tylko Przyziemnym?

-Może to tylko przypadek?- zasugerował Jonathan.

-Nie wydaje mi się.

Renata fuknęła zdenerwowana, chcąc jakoś przyciągnąć ich uwagę. Udało się.

-Coś nie tak, skarbie?

-Tak.- powiedziała, zdenerwowanym tonem.- Nie wiem o czym mówicie.

Chłopaki spojrzeli po sobie. No tak, coś jednak im umknęło. Ale czy mieli czas wyjaśniać dziewczynie wszystko od początku?

Nie mieli.

Dzwonek przy drzwiach zadzwonił ponownie i cała trójka odruchowo spojrzała w tamtą stronę. Do kawiarni weszła dwójka mężczyzn. Obaj trupio bladzi, z drapieżnymi spojrzeniami i pewnymi siebie uśmiechami. Wampiry. Zanim drzwi zamknęły się za nimi Jonathan zdążył doliczyć się kolejnych trzech czekających na zewnątrz.

Jeden z nich ukłonił się lekko skonfundowanej kelnerce, po czym razem podeszli do ich stolika.

-Możemy prosić was na krótką rozmowę, panowie?


Jonathan słyszał jak Akira przeklina pod nosem. Czuł na sobie przerażone spojrzenie Reni. Dopiero teraz zdał sobie sprawę w jak niebezpiecznej sytuacji się znaleźli. Akira miał rację, mieli przejebane.

-------------


Kiedy Clary się ocknęła, miała wrażenie, że minęło wiele godzin, ale wszystkie okna były tak szczelnie zabite deskami, że nie była w stanie tego zweryfikować. Równie dobrze nadal mogła być noc.

Bolały ją głowa i kręgosłup, to drugie pewnie od leżenia na twardym betonie. Ręce miała skrępowane za plecami. Sznur boleśnie wrzynał jej się nadgarstki. Nie czuła też przyjemnego ciężaru Hesperosa, ani nie widziała go nigdzie w pobliżu, więc pewnie odebrali jej też pozostałą broń łącznie ze stelą.

Niedobrze.

Clary z trudem dźwignęła się na kolana i rozejrzała dookoła. Gdyby nie wciąż działający run widzenia w ciemności byłaby ślepa jak kret.

Była trzymana w czymś co przypominało stary magazyn. Pod ścianami stały regały, które wyglądały jakby miały się rozlecieć pod najlżejszym dotykiem i drewniane, dziurawe skrzynie. W pomieszczeniu było tak zimno, że kiedy westchnęła z jej ust wydobyła się para. Pod jedną ze ścian ustawione było w rzędzie pięć ogromnych chłodziarek. Jako jedyne wyglądały na całkowicie sprawne, a ciemnobordowe plamy na podłodze nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, odnośnie tego co znajdowało się wewnątrz.

Clary wzdrygnęła się, po części z powodu wszechpanującego chłodu, po części z obrzydzenia.

Spróbowała wstać i chociaż jej błędnik zwariował i ledwo trzymała się na nogach, to jednak jej się to udało. Podpierając się ściany doszła do metalowych, pokrytych rdzą drzwi i stojąc tyłem spróbowała nacisnąć klamkę. Tak jak się spodziewała - ani drgnęły. A ona nie miała steli, żeby je otworzyć. Jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki. Okna były na tyle nisko, że gdyby się postarała mogłaby się do nich dostać, ale cóż jej po tym, skoro były zablokowane. Nawet nie marzyła, że da radę wyłamać te deski.

Podeszła do kąta i usiadła, opierając plecy o zimną ścianę. Nie pozostało jej nic innego, jak czekać.

Nie była pewna, ile tak siedziała, ale zdążyła się zdrzemnąć w trakcie. Z płytkiego snu obudził ją stukot butów dochodzący za drzwi. I to nie jednej pary, a wielu.

Chwilę później usłyszała szczęk zamka i przez otwarte drzwi weszła do środka trójka wampirów - w jednym z nich rozpoznała tego, którego śledziła i który najprawdopodobniej był jej porywaczem. Następnym był czarnowłosy mężczyzna o dość opalonej karnacji i ciemnych oczach. Jego kurtka i ubranie znajdujące się pod spodem były podarte na przedramieniu i ukazywały blizny po wyblakłych runach. Jej zdolność percepcji musiała trochę zardzewieć od tak długiego tkwienia w miejscu, bo dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to nie pierwszy lepszy Nocny Łowca tylko Akira.

Co on tu robi?

W pierwszej sekundzie pomyślała, że trzyma z wampirami, ale zaraz odrzuciła tę myśl - to byłoby niedorzeczne. Poza tym, wyraz twarzy brata Akemi wyrażała czyste niezadowolenie i co chwilę rzucał Dzieciom Nocy wrogie spojrzenia, jakby liczył, że rozsypią się w proch tylko pod wpływem jego wzroku. 

Gdy następny mężczyzna wszedł do pomieszczenia, Clary wstrzymała oddech, a jej źrenice rozszerzyły się w szoku.

Niemożliwe.

Był tak odmieniony, że niemal go nie poznała. I nie chodziło tylko o jego włosy - które z jakiegoś powodu były rude, ale chyba wolała w to nie wnikać -, ale przede wszystkim mimikę twarzy. Ostatnim razem widziała go w Edomie, umierającego, a mimo to uśmiechniętego. Teraz jego wygładzone przez geny Jocelyn rysy nie wyrażały absolutnie niczego. Wydawałby się całkowicie rozluźniony, gdyby nie pięści zaciśnięte tak mocno, że zbielały mu kłykcie.

Tylko raz na nią spojrzał. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały w zielonych oczach, które mogłyby być lustrzanym odbiciem jej własnych, widać było szok. Tylko przez kilka sekund. Potem zamrugał i odwrócił głowę w drugą stronę, zaciskając zęby. Zupełnie jakby jej widok sprawiał mu fizyczny ból.

Clary zamrugała, żeby odpędzić łzy z oczu. Co tu się działo, na Anioła?  

Zaraz za Jonathanem do pomieszczenia weszła średniego wzrostu dziewczyna - na oko kilkunastoletnia o lekko skośnych oczach i gładkiej cerze, ale jasnych włosach i bladoniebieskich oczach. Dostrzegła Clary wyjątkowo szybko. Kiedy na nią spojrzała w jej oczach odbiło się niezmierne współczucie i ból, zupełnie jakby to ona była więźniem, a nie rudowłosa. Z trudem odwróciła od niej wzrok i spojrzała na Jonathana. Złapała go za rękę, a on wtedy rozluźnił się minimalnie i splótł palce z jej. Dotyk tej dziewczyny wyraźnie go uspokajał, choć nadal nie patrzył ani na nią, ani na Clary. 

Rudowłosa była w takim szoku, że nawet nie zauważyła, kiedy jeden z wampirów się do niej zbliżył. Wplótł rękę we włosy Clary i silnym szarpnięciem postawił ją na nogi. Z bólu pociemniało jej przed oczami. Skoncentrowanie się na słowach porywaczy kosztowało ją naprawdę wiele wysiłku.

-Mówisz, że śledziła cię aż tutaj?- zapytał mężczyzna, zachowujący się jak herszt całej bandy. Ten sam, który właśnie boleśnie ciągnął ją za włosy.

Jej porywacz przytaknął. Herszt puścił loki Clary i dziewczyna opadła na kolana.

-I po coś ją tu przyprowadził?- naskoczył na niego.- Mogłeś ją zabić na miejscu, po co mi takie rude chuchro?!

-Ja.. no... ten...- wystękał wampir. Wyraźnie go zatkało.- Pomyślałem, że może się przydać... w końcu... przecież potrzebujemy kogoś kto...

-W niczym wam nie pomogę.- wtrąciła Clary, lekko ochrypłym głosem.

-Widzisz?- podsumowała ciemnowłosa wampirzyca, a porywacz Clary pewnie zaczerwieniłby się ze wstydu i wściekłości, gdyby mógł.

-Mai, zajmij się tym wadliwym... czymś.- rzucił ze wstrętem, ostatni raz spoglądając na rudowłosą, a ona odpowiedziała mu pełnym nienawiści spojrzeniem.- Tylko nie nabrudź zbytnio.

-Tak jest.- odparła ciemnowłosa, uśmiechając się przymilnie.

Wyglądało na to, że rozmowa jest skończona, kiedy nagle odezwał się Jonathan:

-To Clarissa Morgenstern.- powiedział, zaskakując tym chyba wszystkich, łącznie z samym sobą.

Tylko te trzy słowa wystarczyły aby herszt spojrzał na dziewczynę przychylniejszym wzrokiem. Jeszcze raz dokładnie się jej przyjrzał, a na koniec chyba stwierdził, że faktycznie kojarzy skądś tego rudego chochlika, bo uniósł brew i uśmiechnął się na wpół szyderczo.

-Morgenstern? To zmienia postać rzeczy.- powiedział, po czym zwrócił się do wampirzycy o imieniu Mai.- Na razie ma zostać przy życiu. Może okazać się użyteczna przy negocjacjach z Jasnym Dworem.

Clary zamurowało po raz kolejny tego dnia. Jasny Dwór. Czyli jednak Królowa zamierza się wtrącić? Jeśli tak to wszyscy mogą już pisać testamenty, bo nie ma wątpliwości, po czyjej stronie się opowie.

Dopiero kiedy drzwi zamknęły się za ostatnim wampirem, Clary uświadomiła sobie, że w jakiś pokręcony sposób Jonathan ją uratował.


-------------


Ledwie wyszli z pomieszczenia, jeden z wampirów - wysoki chłopak o czarnych włosach z końcówkami przefarbowanymi na niebiesko - odciągnął Renatę na bok tak szybko, że Jonathan i Akira nawet nie zdążyli zareagować.

-Puszczaj ją!- krzyknęli obaj.

-Właśnie, puszczaj mnie!- poparła Reni. Wampir chwycił jej nadgarstki w jedną rękę, a drugą zacisnął ostrzegawczo na jej gardle. Tylko to zatrzymało chłopaków przed natychmiastowym rzuceniem się na niego.

-Dla was mam inne zadanie, panowie.- powiedział herszt grupy.- Nie miałem okazji się przedstawić, a i nie sądzę, aby moje nazwisko było wam do czegokolwiek potrzebne, ale dla własnej wygody możecie nazywać mnie Mickel.

-Streszczaj się.- rzucił wrogo Akira.

Wargi Mickela wykrzywiły się w pobłażliwym uśmiechu.

-Macie włamać się do Gard i przynieść mi stamtąd Kielich Anioła.- powiedział, nie owijając więcej w bawełnę.

-Po co ci Kielich?- zapytał Jonathan, doskonale maskując zaskoczenie. Jak i wszystkie pozostałe emocje tak, że jego twarz przypominała beznamiętną maskę.- Nie będziesz mógł go nawet dotknąć.

-Nie muszę. Od tego mam was.- Jego uśmiech jeszcze się poszerzył.- Dziewczyna zostanie tu w roli zakładnika.- skinął głową na Renatę, która chciała zacząć protestować, ale dłoń trzymającego ją wampira przeniosła się z szyi na dolną część jej twarzy i nie miała jak się odezwać. Spojrzała więc tylko na Jonathana z mieszaniną troski i strachu, a on westchnął przeciągle. Mickel nie potrzebował żadnego więcej potwierdzenia - już wiedział, że ma go w garści.- Macie czas do jutra do wieczora, aby wrócić z Kielichem. Jeśli wam się nie uda, blondyneczka zostanie jedną z nas.

Jonathan potarł w zamyśleniu nasadę nosa, po czym odparł:

-Chcę porozmawiać z Renatą na osobności.

-Minuta.- zezwolił Mickel, ręką nakazując wampirowi puszczenie Reni.- Tylko ty. Ten drugi zostaje z nami.

Akira wymamrotał pod nosem jakieś zmyślne przekleństwo, ale nie zamierzał się kłócić. Tymczasem Jonathan podszedł do Renaty i delikatnie odciągnął ją w róg pomieszczenia. Dopiero wtedy pozwolił sobie na chwilowe zrzucenie z twarzy maski i przygarnął ją do siebie.

-Jona...- szepnęła, pozostała część imienia utonęła w jego kurtce.

-Będzie dobrze.- powiedział, równie cicho.- Wrócisz do domu... przysięgam.

Reni skinęła głową. Nie musiał jej tego mówić - i bez tego wiedziała, że nigdy by jej nie zawiódł. Zabrała ręce z jego pleców i odsunęła się nieznacznie. Jonathan przyglądał się jak unosi dłonie do zapięcia wisiorka i ściąga go, nie bardzo rozumiejąc co ma na celu to działanie.

-Weź go- powiedziała podając mu srebrny krzyżyk.- I uważaj na siebie.

Jonathan pokręcił głową.- Nie wierzę w Boga.

-W takim razie uwierz we mnie.

Przez chwilę tylko patrzyli sobie w oczy, zawierając w tych spojrzeniach wszystkie lęki i niepewności. Potem Jonathan skinął lekko głową i nachylił się, żeby złożyć delikatny pocałunek na jej wargach.

I wtedy skończył im się czas.
-------------------------------------------------
Will: Hym. Wychodziłoby na to, że jesteśmy jakoś w połowie opowiadania.
Bella: No nie żartuj O.o
Will: Serio, mówię. I tak jest o wiele dłuższe niż na początku planowałam >.>
Bella: ._.
Will: Nie żebyśmy miały skończyć je pisać do wakacji, co? xD
Bella: No, nie wyszło XD
Will: Chciałabym napisać kontynuację... wiesz, że o dzieciakach, bo całą fabułę mam już w głowie ułożoną tak na trzy tomową trylogię XD Ale nie wiem czy będzie sens...
Bella: Właśnie! Miałam ci coś pokazać... yym... *intensywnie myśli* Kurde, nie pamiętam ;-;
Will: Spokojnie, Izabello, oddychaj.
Bella: Ymm... yymmm...
Will: Oddychaj, już widać główkę.
Bella: HAHAHAHA XDDDDD
Will: Eee xD Przepraszam wymsknęło mi się xD
Ps. Rozdział dedykowany Julie Herondale, która dba o to, żeby moja samoocena nie poszła skoczyć z mostu <3

13 komentarzy:

  1. Po pierwsze: rozdział boski idealny cudowny anielski tylko za mało relacji Clary-Jon
    Po drugie: dziękuje za dedykacje <3
    Po trzecie: Ani mi się waż skakać z mostu! (chyba że podasz adres a wtedy przyjade i skocze razem z tobą choć osobiście wole dywany od mostów ;) )
    Po czwarte: kiedy next ?
    Po piąte: weny weny i czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękujemy za te miłe słowa. Takie słowa nas tylko zachęcają do dalszej pracy. Spokojnie Will nic się nie stanie. Przypilnuję ją z Feliksem i Hao lub Renata jeśli będzie taka potrzeba xD

      Usuń
    2. Już ty mnie tak nie pilnuj, w ogóle to czemu z Hao i Feliksem skoro oni mają na mnie wyrąbane? To Shun jest tutaj moją niańko-sekretarką.
      Shun: Nie żebym był z tego dumny -,-
      Ps. Nie odpisuj mnie tu. Nie ma to jak spamować na własnym blogu, nie? XD

      Usuń
  2. No mam nadzieję że nic się nie stanie bo inaczek kto będzie pisać to cudeńko? (nie licząc ciebie Bello) ale mam pytanko kim jest Feliks i Hao bo jestem takim nieogarem i niewiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zignoruj tego pokemona, nie ma co robić tylko czytelników nęka >.>
      Hao to taki jeden piroman z Króla Szamanów, a Feliks to nasza Polska oczywiście ;)

      Usuń
  3. Nękaniem bym tego niezwała zawsze miło porozmawiać z człekiem (lub Łowcą) który także zbyt normalny nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Poradnik jak komentarze zamienić w konwersacje ;)
    Ps. Kiedy next??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam pisać, ale raczej nie prędko ;/ Mam liceum i dwa inne blogi, a Bella jak zwykle się obija xD (też cię kocham, baranku <3)

      Usuń
  5. Jaki baranku? Hym... Will nazwij mnie jeszcze raz tak a wypróbuję na tobie tego co ostatnio uczyłam się na samoobronie ;D ( też cię kocham <3)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh jak ja uwielbiam sprzeczki przyjaciółek (z moją to już chyba mamy tradycje ;D )

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas często się to zdarza (zazwyczaj prze zemnie xD ).

    OdpowiedzUsuń