-Może Jace i Clary zechcieliby do nas dołączyć skoro i tak już o wszystkim wiedzą.
Ręka Jace'a trzymająca stele drgnęła. Obraz w ścianie rozmył się na chwilę, a gdy zaraz potem wrócił do poprzedniego stanu, nie tylko Renata patrzyła się w ich stronę.
-Clary, Jace.- powiedziała Akemi, jakby wcale nie rozdzielała ich ściana.- Jeżeli natychmiast nie pojawicie się tutaj, wyciągnę konsekwencje.
Clary przełknęła głośno i szturchnęła Jace'a w ramię, żeby się ruszył. Wystarczająco już się narazili, a Akemi nie wyglądała jakby żartowała.
*
Reni odwróciła wzrok dopiero, gdy stela została odsunięta od ściany.
-Skąd wiedziałaś?- zapytał, Akira trącając ją nogą pod stołem.
Nastolatka wzruszyła ramionami.- Intuicja?- Przecież nie mogła mu powiedzieć, że nagle okazało się, że jest reinkarnacją anioła i potrafi wyczuwać obecność każdego żywego organizmu w swoim otoczeniu. Może kiedyś, ale nie teraz.
Akemi tymczasem wstała od stołu i ruszyła w stronę drzwi jeszcze zanim Clary zdążyła niepewnie je otworzyć i zerknąć do środka. Jace stał kawałek za nią ze skrzyżowanymi rękami i znudzoną miną bad boya, po którym bycie przyłapanym na gorącym uczynku spływa jak po... cóż, kaczce.
-Akemi, my- Clary chciała zacząć się tłumaczyć, ale głowa Instytutu jednym gestem wygoniła ich z powrotem na korytarz.
-Nie wychodzić mi stąd.- rozkazała, po czym sama wyszła i zamknęła drzwi.
Akira i Renata rozluźnili się trochę, gdy zostali sami i wykorzystali tę chwilę odroczenia wyroku na wzięcie paru głębszych oddechów.
-Na Anioła, w co ja się wpakowałem.- mruknął Akira, odchylając głowę do tyłu na oparciu.- W imię czego? W imię kogo?
-Będzie dobrze.- odparła Reni.
Akira prychnął, niezbyt pocieszony.- Zamierzasz jej powiedzieć?- zapytał, mając na myśli Akemi. Clary i tak już wiedziała. Jace też skoro przyszedł razem z nią.
-Nie mamy innego wyboru.- westchnęła.
-Nie ufam jej.- przyznał Akira, tym samym tonem. Zza drzwi słychać było podniesione głosy, głównie żeńskie.
-To twoja siostra.- przypomniała Renata, niedowierzającym tonem.
-Oraz głowa tokijskiego Instytutu.- odparł.- Znam ją, Ren. Byłaby w stanie przymknąć oko na parę błahostek, ale to? Sebastian Morgenstern żywy i na wolności? Nie ma mowy, żeby po prostu odpuściła. Nie teraz, kiedy wszyscy jeszcze liżą rany po wojnie, którą wywołał.
Miał rację oczywiście. Ale co innego mogliby zrobić? Albo wydadzą Jonathana teraz, po cichu, w grupie względnie zaufanych osób, albo później pod wpływem Miecza na oczach całego Clave. Nagle Reni przypomniała sobie o proszku, który dał jej Isao i jej ręka automatycznie powędrowała do kieszeni, by sprawdzić, czy wciąż ma go ze sobą. Woreczek był na swoim miejscu.
-Isao dał mi proszek, który częściowo wymazuje pamięć.- przyznała po cichu, patrząc na Akirę z powagą.
Brwi nefilim uniosły się w zdziwieniu.- Sugerujesz to co myślę, że sugerujesz?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, Akemi wróciła do pokoju przesłuchań. Za nią weszła Clary i Jace, który zamknął drzwi. To by było na tyle z narady taktycznej. Renacie pozostało liczyć, że kiedy - jeśli - dojdzie do tego czego oboje się obawiają, to uda im się wszystko rozsądnie rozegrać.
-I mam rozumieć, że wasza dwójka doskonale wie, co naprawdę wydarzyło się w leżu Mickela.- rzuciła za siebie Akemi, opadając ciężko na krzesło.
Jace wzruszył ramionami, a Clary skrzywiła się odrobinę.- Mniej-więcej.
Akemi już czuła się wykończona, a miała przeczucie, że było jeszcze bardzo daleko do końca. Zerknęła na sufit, jakby chciała powiedzieć "Boże, daj mi siły" po czym ogarnęła wzrokiem czwórkę nastolatków (czy już raczej młodych dorosłych. Dobrze by było, jakby jeszcze potrafili zachowywać się jak na ich wiek przystało).
-Słucham.
Akira i Reni spojrzeli po sobie. Brunet skinął lekko głową - "Zaczynaj" - na co Renata pokręciła głową i poruszyła brwiami - "Ty nas w to wpakowałeś, ty zaczynaj". Zmarszczone czoło, ręce skrzyżowane na piersi - "Mowy nie ma, to twój facet".
-Czekam.- Akemi dosłownie czuła, jak robią jej się zmarszczki na czole, od stałego piorunowania wzrokiem swojego młodszego brata. O tak, to będzie długi dzień.
-N-no więc...- zaczęła chwiejnie Reni.
-Morgenstern żyje.- wciął się Jace, wygłaszając słowa, które nie chciały żadnemu z nich przejść przez gardło z zadziwiającą łatwością i nutką znudzenia. Renata nie mogła być mu bardziej wdzięczna.
-Słucham?!- Oczy Akemi rozszerzyły się w szoku.
-To prawda, Aki.- Teraz, gdy najgorsze było już za nimi Akira przejął szybko przejął pałeczkę.- Prawdą jest też wszystko, co powiedziałem wcześniej z tą różnicą, że po Kielich zostaliśmy wysłani obaj - ja i Jonathan - pod groźbą skrzywdzenia Renaty. Szczerze, to wszystko moja wina.- westchnął lekko, ale nie przerywał, nie chcąc dać Akemi szansy na przerwanie mu.- Kiedy wyczułem, że ludzie Mickela mnie śledzą, spanikowałem. Sądziłem, że nie odważą się skonfrontować dwóch nefilim w środku miasta, ale trochę się przeliczyłem. Potem, gdy przestaliśmy być potrzebni, Mickel uwolnił mnie i Reni, ale musiał jakoś domyślić się kim jest Jonathan, bo zabrał go na rozmowę. Od tamtej pory go nie widziałem, ani jego, ani Kielicha.
-Kielich jest bezpieczny.- podjęła szybko Renata.- Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale mogę obiecać, że jutro rano będzie już z powrotem w Gard.- Wyczuła na sobie zdziwione spojrzenie Akiry. No tak, o tym zapomniała wspomnieć.
Akemi - zdumiona do tego stopnia, że nie wiedziała co powiedzieć - przymknęła oczy i oparła czoło na chłodnej dłoni. Kiedy odezwała się po krótkiej chwili, nie pytała już o Kielich - coś w tonie tej Przyziemnej sprawiało, że naprawdę wierzyła w jej słowa, więc nie drążyła tematu - zapytała tylko - Mam rozumieć, że to Jonathan Morgenstern stoi za obróceniem w pył połowy tokijskiej bazy operacyjnej Mickela włącznie z wampirami na jego usługach, którzy akurat znajdowali się w środku i nie zdążyli uciec?
Renata nie wiedziała, że poza Mickelem tamtego wieczora zginęli jeszcze inni rewolucjoniści. Isao nic o tym nie wspominał. Mimo to z pełnym przekonaniem zaprzeczyła.- To nie on. Przysięgam, jeśli byłby zdolny do czegoś takiego, w ogóle nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji. To był ktoś inny.- dodała.
-I ty pewnie wiesz kto.- To już nie brzmiało jak pytanie i Reni skuliła się lekko pod miażdżącym spojrzeniem japonki, która normalnie była o pół głowy niższa od niej.
-Do-myślam... się...- potwierdziła cicho, ale nie ciągnęła. Isao był jej ostatnią linią obrony. Tak długo jak nikt nie wiedział o jego bliskim powiązaniu ze sprawą, Jonathan był bezpieczny.
Zapanowała dość krępująca cisza. Renata czuła na swoich plecach wzrok Clary i Jace. Wiedziała, że oboje mają wiele pytań, ale to nie był właściwy czas i miejsce, a ona nie była właściwą osobą, żeby na te pytania odpowiadać. Akira mierzył swoją siostrę kamiennym spojrzeniem, które nie zdradzało zbyt wiele, ale Reni słyszała huragan myśli w jego głowie. Mimo nadziei na pokojowe załatwienie sprawy, był gotowy do zareagowania w każdej chwili.
-I co ja mam teraz z wami zrobić, dzieciaki?- zapytała retorycznie, z rezygnacją, ale Reni już wiedziała, że nie ma co liczyć na rozejm.
-Nic.- odezwał się Akira, kamiennym tonem.- Złożyliśmy zeznania, Mickel nie żyje, a Kielich lada moment wróci do Clave. Zostaw to jak jest.- Gdy Akemi pokręciła głową dodał - On nie stanowi zagrożenia.
Akemi parsknęła cichym, wymuszonym śmiechem.- Nie stanowi zagrożenia? Wiesz, ilu moich przyjaciół zginęło w wojnie, którą rozpętał?
Słowa cisnęły się Reni na usta, ale Akira ubiegł ją zanim zdążyła się odezwać.
-Mówisz o osobie, która już nie istnieje. To nie jest ten sam Jonathan.- Banalne zdania, które i tak nie zmienią faktycznego stanu rzeczy, pomyślała Renata. Tylko ona wiedziała jak blisko krawędzi był Jonathan, kiedy go poznała. Tylko ona wiedziała, jak ciężko mu było żyć dźwigając na barkach życia wszystkich osób, które przez niego odeszły. Tylko ona wiedziała, co się dzieje w jego głowie, bo tylko przed nią kiedykolwiek się otworzył. Akira nie znał go nawet w połowie tak dobrze jak ona, jednak, paradoksalnie, w jego ustach te banalne zdania brzmiały bardziej prawdziwie, niż gdyby pochodziły od niej. Renata znała Akirę od wielu lat, ale w życiu nie była mu tak wdzięczna, jak dzisiaj. Szkoda, że to nie wystarczy., pomyślała, sięgając do kieszeni.
-Skąd możesz to wiedzieć? Ile go znasz? Parę miesięcy? Wiesz, że to nie wystarczy!- mówiąc stopniowo unosiła ton głosu. Reni była pewna, że nie tylko ona usłyszała w nim jej zawód i poczucie zdrady - jakby nagle znów znalazła się w środku Mrocznej Wojny i rodzony brat, z którym się wychowała właśnie wyciągnął ruszył na nią z mieczem.
-Aki-
-Muszę to zgłosić.
-Proszę cię.
-Akira, wiesz, że muszę!- I z tymi słowami podniosła się z krzesła.
Wszystko stało się bardzo szybko. Jace zrobił krok w stronę drzwi, odruchowo chcąc zablokować wyjście. Niepotrzebnie, bo Akira zerwał się ze swojego miejsca w tym samym czasie i chwycił siostrę za rękę, nim zdążyła zrobić choćby krok w jego stronę. Sekundę później Renata też była na nogach i dmuchnęła jej w twarz niewielką ilość fioletowego proszku Isao.
Akira górą pokonał dzielący ich stół i złapał kobietę, zanim osunęła się na ziemię.
-Powinienem chyba zapytać o to wcześniej, ale czy to na pewno bezpieczne?- zapytał, patrząc na nieprzytomną Akemi z troską.
-Tak.
-Bo jeśli nie, to głowa pewnego Czarownika zawiśnie u mnie na ścianie.
-Po pierwsze, eww~ - Reni skrzywiła się z niesmakiem.- Po drugie, tak, to jest bezpieczne. Straci tylko wspomnienia z ostatnich dziesięciu minut.- powiedziała, szczerze licząc, że mówi prawdę.
-Długo to planowaliście?- zapytała Clary, otrząsając się z szoku.
Renata i Akira wymienili spojrzenia. Żadne z nich nie odpowiedziało.
-Blondi, chodź. Pomożesz mi.- zarządził Akira, zarzucając sobie jedno ramię Akemi za kark i umieszczając wolną rękę pod jej kolanami.- Musimy ją zabrać na górę.
Jace posłał jeszcze wszystkim poza Clary spojrzenie mówiące, że wybitnie im nie ufa, po czym z lekkim ociąganiem otworzył drzwi i przepuścił przodem Akirę z Akemi na rękach.
-A co my mamy robić?- zapytała Clary.
-Znajdźcie Kaza, powiedzcie mu, że jego żona zasłabła i módlcie się, żeby wam uwierzył.- poinstruował brunet nawet się nie odwracając. Jace niechętnie poczłapał za nim.
Dziewczyny, pozostawione same sobie, spojrzały na siebie z niepokojem.
-Too~... Wiesz gdzie go szukać, czy...
Renata pokręciła głową.
-Aha. No ja też nie bardzo.
I wyszły obie w ślad za chłopakami.
*
Gdy Reni wróciła do domu dwie godziny później, zastała w salonie włączony telewizor i niedopitą kawę, ale nie Juna. Na drzwiach lodówki wisiała za to kartka z informacją, że jej brat musiał na chwilę skoczyć do wytwórni, ale do osiemnastej powinien wrócić i lepiej, żeby zastał ją wtedy w domu z przekonywującą wymówką i dużą pizzą bo inaczej... Nie dokończył groźby. Prawdopodobnie szkoda mu było czasu na wymyślanie jej, skoro nawet nie wyłączył telewizora.
Renata westchnęła. Powinna się cieszyć, że pamiętał chociaż o przekręceniu klucza w zamku i zabraniu go ze sobą.
Na zegarze widniała godzina siedemnasta dwadzieścia dwa, Keo pochrapywał cicho w legowisku (słaby byłby z niego pies stróżujący), a Reni wróciła do salonu i padła plackiem na kanapę. Obawiała się, że rozmowa z Junem może skończyć się podobnie, co rozmowa z Akemi. Jeśli powie prawdę, oczywiście. Jeśli skłamie, Jun od razu ją przejrzy, a nawet jeśli nie, to Reni i tak sobie tego nie wybaczy. Była jeszcze bardziej zestresowana niż, gdy Akemi zagoniła ją w kozi róg w Instytucie.
Boże, co ja mam robić?
Z ciężkim sercem zrobiła jedyną rzecz, jaką była w stanie w tej chwili zrobić.
Zadzwoniła po pizzę.
---------------------------------------------
Will: No tak.
Bella: No tak.
Will: Ja wiem, że trochę nas nie było (i pewnie dalej by nas nie było, gdybym przypadkiem nie weszła na drugą pocztę mailową i przypadkiem nie zauważyła, że zaczynają pojawiać się komentarze o treści gdzie się podziewam [tak jest ten rozdział to wasza zasługa dziewczyny ;D]) ale to bardziej siła wyższa niż jakakolwiek niechęć do pisania - widmo matury dyszy nam w kark, więc blogi zeszły na trochę dalszy plan. Ale nie musicie się martwić, mamy w planach skończyć tę historię, choćbyśmy miała to zrobić tylko dla siebie xD Nie będzie też jakoś specjalnie długa - powoli toczymy się w stronę końca. Mam pomysł na kontynuację, coś w stylu nowego pokolenia, ale muszę mieć jakiś odzew czy ktoś by chciał w ogóle coś takiego czytać, bo jak nie to what's the point.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz