Cała niespodzianka polegała na tym, że jego mieszkanie znajdowało się tuż obok mieszkania Reni i Juna. Tak blisko, że Renata czasami przechodziła do pokoju Jonathana przez balkony, które niemal się stykały. Można wręcz powiedzieć, że zamiast dwóch mieszkań mieli jedno wspólne. Jakby tego było mało, państwa Yume wciąż ktoś odwiedzał - jak nie koledzy z zespoły Juna, to jego znajomi ze studia lub przyjaciółki Reni ze szkoły. Te ostatnie bywały szczególnie uciążliwe. Zawsze, kiedy przychodziły Jonathan chował się u siebie i zamykał drzwi. I balkon. I zasłaniał rolety. Nie to, że coś do nich miał, były naprawdę miłe, ale nienawidził znajdować się w centrum uwagi, a mając taki a nie inny kolor włosów brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej był niemożliwy. Niestety.
Na początku ten cały harmider mu przeszkadzał. Po dwóch miesiącach uświadomił sobie, z niemałym szokiem, że pasuje mu taki tryb życia.
Dużo rozmawiał. Szczególnie z Renatą. Czasami dziewczyna wracała do rozmowy w kuchni, pytając go o coś z jego przeszłości lub o samych Nocnych Łowców, jakby na siłę chciała skonfrontować go ze wspomnieniami, ale nie miał jej tego za złe. Z Junem zazwyczaj się kłócił. Albo pił. Bo co jak co, ale partnerem do picia wokalista był świetnym.
Poznał też wielu innych, chociażby Akirę, który w zespole Juna piastował funkcję rapera i beat-boxer'a. Jonathan od razu poznał, że był Nocnym Łowcą i nie wątpił, że Akira również był świadom jego prawdziwej tożsamości. Poznał to chociażby po niechęci z jaką raper odnosił się do Jonathana na początku. Ostatecznie jednak zakopali topór wojenny, gdy odkryli, że mają podobne zainteresowania, jak na przykład doprowadzanie Juna do białej gorączki.
Tak zleciał mu kolejny miesiąc. Podczas następnego zaczął umawiać się z Renatą. Bez żadnej dramatycznej historii miłosnej - po prostu się stało. Od początku wydawała mu się jedyna w swoim rodzaju, ale dopiero kiedy zaczęła cmokać go w policzek na przywitanie, zaczął myśleć o niej w innych kategoriach niż przyjaciółka. Któregoś dnia stwierdził, że byłoby miło wybrać się razem do kina. Potem do restauracji, na pizzę lub do muzeum. Zdążył zauważyć, jak wielka była fascynacja Reni historią. Podczas jednego z takich spotkań, pocałował ją pod wpływem impulsu. Nie tylko go nie odepchnęła i oddała pocałunek, ale z ustami na jej ustach czuł, jak się uśmiecha.
Oczywiście, kiedy wrócili do domu, nieomylny wujaszek Jun od razu zauważył różnicę. Skwitował to krótkim: "No, nareszcie. Myślałem, że do końca życie będzie ciągnąć te podchody." W podzięce otrzymał siniaka na żebrach.
Zanim Jonathan się obejrzał, minęło dokładnie pół roku, odkąd obudził się zdezorientowany w domu Isao, z momentem własnej śmierci przed oczami.
Całkiem interesujące pół roku., podsumował w myślach. Odłożył czytaną książkę na stół i poszedł do mieszkania swojej dziewczyny. Wszedł bez pukania - już dawno przestał to robić. Sama go prosiła, żeby nie zaprzątał sobie głowy drobnostkami, więc nie widział problemu. Reni akurat parzyła dla nich herbatę w kuchni. Kazała mu iść do salonu, gdzie i sama się chwilę później pojawiła.
-Juna nie ma? - zapytał Jonathan, przyjmując od niej kubki i od razu odkładając je na stół.
-Nie ma i nie będzie.- Pokazała wszystkie ząbki w zniewalającym uśmiechu, zajmując zaszczytne miejsce na jego kolanach.- To oglądamy Sherlock'a?- zapytała.
-Oglądamy.- potwierdził.
-Zgaś światła.- poleciła, ucieszonym tonem.
Zawsze tak mówiła - jakby w świecie, który ona widziała codziennie było Boże Narodzenie. Jej głos był pełen entuzjazmu i pozytywnej energii. Jonathan zawsze starał się trzymać z dala od takich osób. Najchętniej połapałby ich za fraki i przedstawił wykład o tym, że świat wcale nie jest taki piękny, jak może im się wydawać. Ale Reni była wyjątkiem od wszystkich istniejących na świecie reguł. Pomimo wyraźnej różnicy charakterów mógł rozmawiać z nią godzinami i nigdy nie brakowało im tematów.
Pokręcił z politowaniem głową.
Co ta Przyziemna ze mną zrobiła?, To było tylko pytanie retoryczne i nie zamierzał szukać na nie odpowiedzi. W gruncie rzeczy, podobało mu się jak zmieniał się w jej towarzystwie. Wystarczy spojrzeć - minęło raptem kilka miesięcy, a oni już wyglądali jak młode małżeństwo z psem, kotem i lekko szalonym wujkiem Junem na głowie.
-Oczywiście tylko...
-Co, pewnie mam zejść?
Jej mina była tak rozbrajająca, że Jonathan miał ochotę parsknąć śmiechem.
-Przydałoby się.- potwierdził.
-Łee.
Resztę wieczoru i połowę nocy spędzili właśnie w taki sposób - na kanapie przed telewizorem, żywo komentując oglądany serial, flirtując ze sobą - mniej lub bardziej otwarcie - lub po prostu rozmawiając. W pewnym momencie Jonathan pomyślał, że po raz pierwszy jego przyszłość maluje się w naprawdę kolorowych barwach.
----------
Jun wrócił ze studia nagraniowego dopiero około trzeciej w nocy. Ostatnią kawę wypił jakąś godzinę temu i jej pobudzające efekty zaczynały powoli zanikać. Już teraz ziewał średnio co dwie minuty. Wiedział, że musi dostać się do łóżka zanim zmęczenie dopadnie go na dobre, inaczej mógłby - nie daj Boże - zasnąć pod prysznicem, a to z pewnością odbiłoby się na jego kręgosłupie. Wykonał wszystkie czynności związane z higieną ciała i przebrał się grzecznie w piżamkę. Miał już kłaść się spać, ale ostatni przebłysk świadomości doradził mu, że powinien jeszcze rozejrzeć się za Keo, co by później nie wyjść na okropnego właściciela. Westchnął i ruszył na obchód, powłócząc nogami. Znalazł swoją zgubę w salonie. Mops leżał rozciągnięty na fotelu - a legowisko w pokoju Juna jak stało, tak stoi. A to mały, psi hipokryta! Natomiast ten szary kłębek sierści, który leżał na Keo to musiała być Ash - kotka brytyjska jego siostry. Z kolei na kanapie Jun ujrzał podobny obrazek - tyle tylko, że zamiast psa i kota leżeli na niej Jonathan i Renata. Dokładnie w takiej kolejności.
Jun mógłby tam stać aż do rana i zastanawiać się, która parka jest bardziej urocza, gdyby nie fakt, że jego głowa z każdą chwilą stawała się coraz cięższa... cięższa... cięższa...
Niezamierzone uderzenie czołem we framugę troszkę go otrzeźwiło. Poszedł do kuchni po aparat, cyknął kilka fotek, którymi później będzie szantażował swojego jeszcze-nie-ale-już-niedługo-szwagra i pełen satysfakcji położył się do łóżka.
I biada temu, kto choć dotknie go nim wybije południe.
-----------------------------------------
Bella: Jak chcesz zacząć pogadankę?
Will: *chwilowe zamyślenie* Boże! Zupa na gazie! *biegnie do kuchni*
Bella: *napad śmiechu*
Will: *wraca do pokoju* Ja to sobie zawsze w porę przypomnę >.>
😂😁
OdpowiedzUsuń